środa, 12 września 2012

Zaproszenie na ekshumację

Wczoraj wieczorem odbyła się debata i głosowanie nad wnioskiem SLD o likwidację Instytutu Pamięci Narodowej. Pomysł radykalny, od dawna wnoszony przez posłów tej partii. Z całą pewnością IPN wymaga zmian organizacyjnych, przede wszystkim likwidacji pionu śledczego. Jego działalność w ostatnich latach nie przynosi żadnych efektów, natomiast pociąga za sobą olbrzymie koszty. Przykładem niech będzie całkowicie niepotrzebna, bo nie wnosząca nic nowego, ekshumacja ciała gen. Sikorskiego. Jej koszt, łącznie z badaniami przyczyny śmierci mógł wynieść ok 500 tys zł. Uważam że taką kwotę można było spożytkować znacznie lepiej, choćby na edukację młodzieży szkolnej z zagadnień działalności podziemia niepodległościowego w PRL. Swoja drogą zastanawia mnie dlaczego o tym ruchu mówi się "niepodległościowy"? Przecież Polska w tym czasie była niepodległa, nie miała suwerenności, a to dwa zupełnie różne stany rzeczy. Nie wiem skąd bierze się to uogólnienie. Może stąd, by postawić znak równości pomiędzy podziemiem antykomunistycznym a ruchem oporu z czasów II Wojny Światowej? Wróć...

Zabawy z grzebaniem z grobach to element co raz bardziej kojarzony z prawicą spod znaku PiS. Nie od dziś wiadomo że IPN powoli staje się prywatnym folwarkiem tej partii, jego zasoby są pokusą do szukania "haków" nie przeciwników politycznych. Instytut "bawił się" (może trochę za ostre sformułowanie) ciałem gen. Sikorskiego, natomiast PiS bawi się ciałami Gosiewskiego, Wassermanna, Walentynowicz, ma zakusy do grzebania w innych grobach, wszystko to składa się na makabryczną "wojnę trumnami". Prawo i Sprawiedliwość do perfekcji opanowało cyniczne posługiwanie się ludzką krzywdą, nieszczęściem, całe środowisko opozycji smoleńskiej lubuje się w funeralnym teatrze. Ekshumacje nie wnoszą nic zaskakująco nowego do wiedzy o katastrofie prezydenckiego samolotu. Ciężko mi nawet rozstrzygnąć czy są one uporczywym staraniem udowodnienia fałszywej tezy o zamachu, czy też małostkową, cyniczną grą pozorów, której adresatem jest lud smoleński i rzesza wahających się nieprzekonanych do abstrakcyjnej wizji wybuchów, czy też innego scenariusza zamachu.

Cały spektakl z denatami jako rekwizytami i cmentarną scenografią ociera się już o absurd. Ludzie posunęli się już do tego stopnia że padają słowa "zapraszamy na ekshumację"! Tak, padły takie słowa, wyłapałem je w materiale Faktów TVN Każdy swoje, przytoczony cytat pada w 3:09 materiału, kierowany jest do Marty Kaczyńskiej, córki nieżyjącej pary prezydenckiej. Oczywiście są to słowa wyrwane z kontekstu, co nie zmienia faktu że ekshumacja absolutnie nie jest czynnością na którą zaprasza się osoby nie biorące w niej bezpośredniego udziału. Wyjmowanie pochowanych zwłok z grobu nie jest czynnością wymagającą widowni, nie dobrze że kultura ludzi zmierza do tak niskiego punktu, jakim jest robienie "atrakcji" z ekshumowania. Co będzie następne? Festyn z okazji wyjęcia zwłok z grobu? Aż obrzydzenie bierze jak się o tym pomyśli...

Osoby publiczne powinny mieć na uwadze że nie przystoi im żonglować trumnami, jak również pokazywać się w świetne kamer z czaszkami ofiar represji komunistycznych (uszczypliwość pod adresem Prezydenta Komorowskiego).


Odchodząc o tematu, chciałbym gorąco podziękować, a jeszcze goręcej pogratulować wszystkim uczestnikom i medalistom polskiej reprezentacji na Letnich Igrzyskach Paraolimpijskich w Londynie. Możemy być z Was dumni. Gdyby tylko jeszcze TVP pozwoliła nam ekscytować się tymi sukcesami na żywo... na przekór słowom Premiera.

środa, 5 września 2012

Zatrute jabłko braku wizji w wizji

W ubiegłą niedzielę w siedzibie PiS odbył się kabaretowy spektakl pt "O takim jednym, co chciał być premierem", w roli głównej Jarosław Kaczyński (przez niektórych zwany Kłamczyńskim). Całość opowiada o pomysłach jakie przyszły do głowy głównemu bohaterowi po porannym przebudzeniu. A tak na poważnie to J.K. doszedł do wniosku że nie ma najmniejszych szans na ponowne zajęcie fotela szefa rządu, wygłosił więc tzw expose. Miał w nim przedstawić wizję rozwoju gospodarczego Polski i recepty na poprawienie stopy życia przeciętnego obywatela naszego kraju. Z szumnych zapowiedzi narodziła się rachityczna wizja, całkowicie oderwana od rzeczywistości. Zamiast ewolucji proponuje się nam rewolucję. Zamiast zmieniać chce burzyć, zamiast przebudowywać chce rozbierać.  Widać "Jarosław-Polskę-zbaw" wszedł tak głęboko w odmęty smoleńskiej mgły że nie jest w stanie z niej wybrnąć.

Jeszcze nim pojawiły się komentarze odnoszące się do konkretnych pomysłów, pojawiły się opinie że sztab PiS próbuje przeprowadzić kolejny manewr pokazujący inną, bardziej łagodną i merytoryczną twarz Prezesa. Fortel ten znamy z kampanii prezydenckiej z 2010 r., po ostatecznej przegranej zrzucono jednak zasłonę i powrócono do dawnej twardej retoryki. Zaczęto także eksploatować temat smoleński, który ostatecznie stał się głównym motywem PiSu i całkowicie przysłonił inne inicjatywy tego ugrupowania. Obecne zwrócenie się ku gospodarce to krótkotrwałe odejście od tematyki katastrofy, Prezes i jego bardziej bojowe otoczenie długo w tym spokoju nie wytrzymają, z całą pewnością jeszcze przed końcem roku powrócą smoleńskie duchy.

Wróćmy jednak do propozycji przedstawionych przez Jarosława Kaczyńskiego. Oprócz obietnic komu ile da lub dołoży - chciało by się rzec: nikt ci tyle nie da, co Prezes obieca - nie ma prawie żadnej wzmianki skąd wziąć na to pieniądze. Samo obłożenie banków i wielkich sieci handlowych podatkiem obrotowym nie pomoże, wyżej wymienieni ciężar nowych danin przerzucą na klientów, więc więcej zapłacimy w hiper i supermarketach oraz za usługi bankowe, choćby prowadzenie konta. Środki zebrane z nowej daniny po przeznaczeniu ich na ulgi i zapomogi dla najbiedniej szych zostaną zjedzone prze podwyżki cen towarów i usług. Koło się zamyka.
"Mamy bardzo złe perspektywy jeżeli chodzi o emerytury, mamy perspektywy załamania się systemu emerytalnego. Mamy fatalny stan służby zdrowia i oświaty. Zadziwiającą politykę kulturalną. Brak takiej polityki wobec rolnictwa i wsi która spowodowałaby, że te sprawy nie byłyby a ciągle są wyzwaniem dla Polski."
Zgodzę się z każdym przytoczonym wyżej słowem. Jednak pomysły mające zmienić tą diagnozę nie dość że absolutnie niczego nie poprawią, to wręcz pogorszą to co już jest złe. Obniżenie dopiero co podwyższonego wieku emerytalnego i zwolnienie z podatku rent i emerytur poniżej 1000zł spowoduje olbrzymi deficyt w ZUS i w dochodach państwa, skutkiem czego będzie wzrost potrzeb pożyczkowych. Im więcej pożyczymy, tym większe odsetki będziemy musieli zapłacić. W krótkim czasie propozycje Kaczyńskiego doprowadziłyby nas na skraj bankructwa, podzielilibyśmy los Grecji. Monstrualne koszty (dziesiątki miliardów) wprowadzenia zmian i reform wysuwanych przez PiS byłyby dla polskiej gospodarki jak trucizna. Jabłko proponowane przez opozycję aż od niej ocieka. 

Likwidacja gimnazjów i powrót do 8 letniej podstawówki i 4 letniego liceum są tak samo poronione jak ustawowe zagwarantowanie nauczania j.polskiego, historii (słyszał ktoś aby w jakiejś szkole z tego zrezygnowano?) i religii (!). Polska szkoła nie potrzebuje powrotu do czasów sprzed 1989. Podział na trzy szczeble powszechnej edukacji jest bardzo dobry z założenia, wystarczy tylko poprawić jego funkcjonalność. Szkoła Podstawowa powinna kłaść nacisk na zachęcanie dzieci do nauki, dobrym sposobem na to jest odejście od wskazywania błędów, nauczyciele powinni skupić uwagę dzieci na tym co im się udaje, i poprzez to  wskazywać sposoby na poprawienie błędów. Gimnazja z kolei mają spełniać kluczową rolę w kwestii kształtowania dalszej ścieżki edukacji młodego człowieka. To w nich, przy pomocy nauczycieli, pedagogów, psychologów i doradców zawodowych (tak, tak, już na tym etapie) nastolatkowie powinni podejmować decyzję o wybraniu liceum, technikum lub zawodówki. Celem jest kierowanie jak najmniejszej liczby uczniów do niewiele dających ogólniaków.

Cały plan, będący w założeniu sztabowców PiS remedium, pełen jest rozwiązań, które na krótką i dłuższą matę spowodowałyby tylko zaostrzenie problemów trapiących dziś Polskę. Brak w nim szczegółowych wyliczeń, wszystko to hasła nie poparte argumentami. Dla przykładu pomysł połączenia ustaw o PIT i CIT w jeden akt prawny. Pachnie to trochę podatkiem liniowym, obecnie daniny te mają różne progi procentowe. Pozostawienie ich w takim kształcie jak dotychczas mogłoby jeszcze bardziej skomplikować system podatkowy.

Pośród wielu propozycji i zabrakło mi jednego, pomysłu na kompleksowe rozwiązania dla osób starszych. Ten problem jest przez wszystkich niedoceniany i pomijany, a stanowi bodaj że największe wyzwanie dla Polski. W zasadzie każda partia ma jakieś pomysły na politykę prorodzinną, uważając zwiększenie dzietności za najlepszy i jedyny sposób na rozwiązanie problemów demograficznych. Wszystkie te inicjatywy są z góry skazane na porażkę. Z jednego oczywistego powodu, mamy za mało potencjalnych matek. Programy prorodzinne są drogie, a efekty (nie zawsze pewne) widoczne po wielu latach. Podejmowanie takich działań miało sens, ale co najmniej 10-15 lat temu, od dawna znane były prognozy o niższych wskaźnikach urodzeń. Przespaliśmy najlepszy czas. Dziś powinniśmy się skupić na stworzeniu kompleksowego systemu pomocowego, nastawionego na osoby starsze, począwszy od opieki zdrowotnej (łatwość w dostępie do specjalistów, obowiązkowe badania kontrolne ale osób młodych i w średnim wieku), po wsparcie dla osób starzejących się i zniedołężniałych. Na całość powinny się składać niezależne, ale kompatybilne i wzajemnie się uzupełniające płaszczyzny pomocy społecznej. Przez pierwsze lata działa system potrzebowałby dużych nakładów, jednak w perspektywie wieloletniej przyniesie znacznie większe korzyści niż wydawanie masy pieniędzy na politykę prorodzinną (co nie znaczy że można jej całkiem zaniechać!) i utrzymywanie obecnego systemu.

Dziś zwykle jest tak że do lekarza trafiają pacjenci z rożnymi dolegliwościami jednocześnie. takie przypadki leczy się trudniej, dłużej i drożej, w dodatku szansa na całkowite wyzdrowienie i powrót do sprawności sprzed choroby są małe. Wtedy taka osoba trafia na rentę. Brak sprawności i samodzielności spowodowany chorobą (chorobami) powoduje konieczność stałej opieki, która z powodów finansowych spada na najbliższą rodzinę. Im osoba bardziej zniedołężniała, tym więcej czasu na opiekę nad nią trzeba poświęcić. Aby sprostać tym wyzwaniom opiekunowie (najczęściej kobiety) rezygnują z kariery zawodowej, wypadając tym samym z rynku pracy. Z upływem lat wypalają się, zaczynają chorować i koło się zamyka.

Stąd tak ważne są obowiązkowe badania okresowe, dzięki nim uda się wcześniej wyłapać i wyleczyć choroby, które będą nam - w miarę upływu lat - doskwierać. Im dłużej pozostaniemy w pełnej sprawności fizycznej, tym dłużej będziemy mogli pracować i odkładać na emeryturę, państwo zaoszczędzi na rentach i zasiłkach, nie będzie potrzeba zapewniania opieki wśród członków rodziny nad zniedołężniałymi, przez co mniej osób wypadnie z rynku pracy. Specjalnie utworzone i finansowane przez państwo służby będą dbały o jak najdłuższe zachowanie samodzielności osób starszych np. przez remonty ich mieszkań, dostosowując je do ich sprawności fizycznej. Z pewnością koszt takiego rozwiązania byłby znacznie nizszy niż przewiezienie takiej osoby do Domu Pomocy Społecznej, gdzie miesięczne koszty utrzymanie jednego pensjonariusza nie rzadko przekraczają 4 tys. zł miesięcznie.

Paleta możliwych rozwiązań, jak i liczba potrzeb osób starszych jest duża. Osoby po wieku produkcyjnym i u jego szczytu to najszybciej powiększająca się grupa społeczna w Polsce. W najbliższych latach będzie ona miała znaczący wpływ na naszą gospodarkę i sytuację budżetową Szkoda że jeszcze nikt tego na poważnie nie zauważył, nie pochyli się nad tym problemem i nie przedstawił pomysłów na rozwiązanie tego nie wątpliwie ważkiego problemu. Pozostaje czekać.

sobota, 1 września 2012

Kampania wrześniowa

Posłowie kończą wakacje. Od kilku tygodni od każdej partii sejmowej słychać zapowiedzi o ofensywie przygotowywanej na jesień. Premier ma wygłosić drugie expose, w którym mają się pojawić recepty na walkę z drugą falą kryzysu, przed którą nie uratują nas już środki unijne. Jarosław Kaczyński ma wygłosić mowę programową, przez jego zwolenników nazywaną expose. Cała reszta (SLD, SP, PSL i RP) w ogólnikach opowiadają o mglistych projektach ustaw. Liczy się tylko to aby mieć konferencję prasową, aby być, mówić, ale już nie koniecznie o czymś konkretnym.

Wszystkie zapowiedzi o jesiennym przyśpieszeniu, ciągła karuzela w sejmowej sali prasowej przywodzą mi na myśl kampanię wrześniową, ale nie batalię z 1939 roku, tylko gorączkową bieganinę studentów, którzy nie zaliczyli w terminie sesji. Gdyby partie i politycy mieli rzeczywiste pomysły, realnie projekty gotowe do wdrożenia nie musieliby uwijać się w ukropie przed kamerami i mikrofonami aby ich dostrzeżono. Nie odrabiali lekcji na czas, nie uważali na zajęciach (czytaj: nie zajmowali się na poważnie pełnieniem mandatu posła), więc teraz muszą biegać jak kot z pęcherzem. Ale to tylko pozorne ruchy mające na celu sprawienie u odbiorcy wrażenia, że rzeczywiste prace się toczą, że nasi wybrańcy maja jakąś wizję. Słaby to miraż, bo przerodził się w nieustanny jazgot zapowiedzi działań, zapowiedzi pomysłów, zapowiedzi zapowiedzi, zapowiedzi projektów (strasznie się powtarzam). Gadanie dla gadania, "teraz zawsze gadać będę" (Fredro Damy i Huzary), żadnych konkretów, choć ważne tematy do poważnych debat, nie tylko w Sejmie ale i na forum społecznym, bez problemu by się znalazły. Wymieńmy chociaż kilka: nepotyzm i kolesiostwo, problemy branży budowlanej, walka z drugą falą kryzysu. 

Czwartkowa debata o aferze Amber Gold do tych wyżej wymienionych za pewności nie należy. Nic nowego nie wniosła (bo i niby co miała wnieść?), była absurdalnie długa, nudna, przerodziła się w pyskówkę i litanię wzajemnych, najczęściej fałszywych oskarżeń. Spokojnie moglibyśmy się obyć bez niej, ale tępe głowy opozycji myślały że coś ugrają. Łudzili się na powołanie komisji śledczej. Nie pomyśleli jednak o tym, że w całej sprawie - oprócz łasych na łatwy zysk naiwniaków - zawiniła prokuratura i sądy, a Sejm nie ma nad nimi żadnej władzy kontrolnej. Sądy mają zagwarantowaną przez Konstytucję niezależność i niezawisłość, prokuratura po rozdzieleniu funkcji Prokuratora Generalnego i Ministra Sprawiedliwości również wypadła z pola ingerencji posłów. Nawet gdyby wniosek o powołanie komisji zostałby przyjęty, to najpewniej zostałby uchylony przez Trybunał Konstytucyjny z powodu swej sprzeczności z ustawą zasadniczą.

Mierne żaki z Wiejskiej kampanię odbębnią, a my poczekamy do następnej jesieni na powtórkę z rozrywki.

PS.
Chwilą ciszy i zadumy warto uczcić pamięć ofiar II Wojny Światowej, której 73 rocznicę wybuchu dziś obchodzimy.