czwartek, 31 października 2013

Taśmy Protasiewicza

Przyśpieszone wybory władz centralnych i regionalnych PO miały pomóc partii w zwarciu szeregów i wesprzeć rząd w czasach spadających sondaży poparcia. Wielomiesięczna wojna szarpana z - najpierw ministrem - Gowinem, partii bardzo zaszkodziła. Nałożyły się na to jeszcze problemy gospodarcze, wzrost bezrobocia, twarde ataki ze strony PiS - oparte głównie o smoleńskie szaleństwo - zmęczenie władzą i wiele innych czynników. Gowin partie opuścił sam, niedługo po nim jego najwierniejsi kompani. Teraz miało być już tylko z górki.

Najbardziej emocjonującym etapem wyboru lokalnych baronów Platformy miało być starcie Grzegorza Schetyny z Jackiem Protasiewiczem na Dolnym Śląsku. Schetyna - najpoważniejszy rywal Tuska będący jeszcze w PO - miał według przewidywań pozostać na stanowisku. Dolny Śląsk to jego matecznik, dlatego też nie wielu wierzyło że człowiekowi Tuska - Protasiewiczowi - uda się przejąć władzę w regionie. Wielkie zaskoczenie przyszło w sobotę gdy w pierwszej turze Protasiewicz wygrał jednym głosem, by w drugiej wygrać przewagą 11 głosów. Można było przewidywać, że to emocjonująca kulminacja, że emocje będą już tylko opadać, Schetyna zostanie mocno osłabiony i podczas układania list wyborczych o europarlamentu oraz Sejmu i Senatu będzie miał znacznie mniej miejsc "biorących" dla swoich stronników.

Nie długo po zakończonym zjeździe do prasy wyciekło nagranie, w którym stronnik Protasiewicza - poseł Norbert Wojnarowski, korumpuje jednego z delegatów. W zamian za poparcie wskazanego kandydata obiecuje mu pracę w państwowej spółce KGHM. Wybucha wielka burza.

Grzegorz Schetyna nie ukrywa swoich ambicji, marzy o zostaniu przewodniczącym Platformy, jednak partia - przynajmniej według jego zapewnień - zawsze była dla niego najważniejsza. Ma bardzo przydatną w polityce cechę - jest cierpliwy. Potrafi latami czekać na nadarzającą się okazję. Wie że Tusk wiecznie trwać nie będzie, ale też nigdy w sposób ostry, widoczny i zagrażający partii przeciw niemu nie występował. Trudno uwierzyć w to, że nie miał żadnego wpływu na upublicznienie "taśm Protasiewicza". Czyżby gorycz porażki była w nim tak duża, że nie licząc się z konsekwencjami dla partii ryzykował by tak ostrą zagrywkę przeciw rywalowi? Możliwe że jego dotychczasowe słowa o nadrzędnym interesie partii były tylko grą, a prestiżowa porażka na jego własnym podwórku pościła wszelkie hamulce? Natychmiast po ujawnieniu nagrań Rafał Grupiński, szef klubu PO, wezwał do powtórzenia wyborów na Dolnym Śląsku. Nie bez znaczenia jest fakt, że jest jednym z najbardziej zaufanych ludzi Schetyny.

Sprawą możliwej korupcji zajęła się prokuratura, w ciągu miesiąca ma podjąć decyzję czy postępowanie przerodzi się w śledztwo. To bardzo zły znak dla Tuska i samej PO. Na pewno ta afera nie przełoży się pozytywnie na sondaże. Wygrane przez HGW referendum w Warszawie oraz zakończone wybory władz lokalnych PO miały pchnąć partię i rząd do przodu. Najwyraźniej te ostatnie zamieniają się w kamień u szyi, mogą pociągnąć Platformę na dno. Opozycja z cała pewnością nie przepuści tak dogodnej okazji do uderzenia w rząd, a ewentualne śledztwo prokuratury postawi PO w tym samym rzędzie, co SLD w latach 2004-05.

Czy tak poważne tarcie spowodują rozpad PO? Dotychczasowa wojna z frakcją konserwatystów zakończyła się odejściem trzech posłów i przycichnięciem pozostałych, swego czasu obliczanych na ok. 40. Wygląda na to, że lekarstwo, które miało Platformę uzdrowić najbardziej jej zaszkodziło.

środa, 23 października 2013

Śmieciowa Uwaga

Z dużym zaszokowaniem oglądałem program Uwaga (na kanale TVN i Uwaga po Uwadze na TTV) poruszający tematykę ustawy śmieciowej (klik). Tym tematem przy długi czas w czerwcu i lipcu żyły polskie media oraz Polacy. Zmienia ona całkowicie dotychczasowa politykę względem odpadów komunalnych. Liczyłem, że dziennikarze programu Uwaga potraja się omówić dotychczasowe funkcjonowanie ustawy rzetelnie. Myliłem się! Prowadzący od samego początku sprawiał wrażenie występowania z góry założoną tezą - ustawa to zło! - i w miarę trwanie programu, było to widać co raz bardziej.

Na poparcie tezy, że ustawa jest zła i to ona jest winna wszystkim nieprawidłowościom, podawano przykłady m.in. z Hrubieszowa, gdzie śmieci wywożone są raz na kwartał, małe różnice pomiędzy ceną za wywóz odpadów posegregowanych i zmieszanych, rożne kolory worków/pojemników na te same rodzajów śmieci, w zależności od gminy. Zarzuty słuszne, ale to nie ustawa jest przyczyną!

Każda gmina została zobowiązana do stworzenia regulaminu utrzymania czystości na swoim terenie. Ustawodawca dał samorządom duże pole manewru, pozwalając im na swobodne ustalanie poziomu opłat wnoszonych za usługę, ilości sortów poszczególnych odpadów i wielu innych szczegółów. I to właśnie samorządy są winne temu bałaganowi.

Każdy chce płacić jak najmniej, to też radni, mając na uwadze zbliżające się wybory, postawili sobie za cel ustanowienie jak najmniejszych opłat za wywóz śmieci. Niestety skutkuje to tym, że usługa jest wykonywane byle jak, a śmieci tak naprawdę mogą trafiać byle gdzie. Niestety, ale jakość prawie zawsze idzie w parze z ceną, na odpadach komunalnych da się zarobić, ale te sumy są tylko częścią kosztów, jakie trzeba wyłożyć, aby nie stanowiły one niebezpieczeństwa da środowiska naturalnego.
Oczywiście i tak nie obyło się bez lamentu, że w Polsce odbiór śmieci jest droższy lub na podobnym poziomie, w innych państwach UE (klik, klik). A głównym kryterium przy wyborze firmy odbierającej i zagospodarowującej odpady była oczywiscie cena.

Redaktorzy pokazali również zdjęcie z dzikich wysypisk śmieci, jakie bardzo często można spotkać w naszych lasach. Stały się kolejnych argumentem potwierdzającym tezę, że ustawa nie działa. Oczywiście jest to półprawda. Owszem, zdarza się, że odpady jak trafiały do lasu tak dalej tam trafiają, ale weźmy pod uwagę, że obowiązek odbioru śmieci od każdego mieszkańca funkcjonuje od niecałych 4 miesięcy. To stanowczo za mało, aby zlikwidować tę patologię, oraz - co ważniejsze - tak kategorycznie oceniać ustawę śmieciową. Ponad to, wejście nowego prawa w życie (to skrót myślowy, ustawa de facto funkcjonuje od ponad półtora roku) nie spowodowało zniknięcia starych dzikich wysypisk jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Na to potrzeba czasu. Tak naprawdę nowe regulacje będziemy mogli ocenić najwcześniej po roku ich funkcjonowania.

Jako wzorcowy przykład dobrej organizacji odbioru i zagospodarowania odpadów podano Niemcy. Ten kraj rzeczywiście ma duże osiągnięcia na tym polu, jest europejskim liderem. W materiale Uwagi pokazano np. kosze na śmieci z wbudowanymi czipami, które precyzyjnie naliczają opaty za kilogram wytworzonych, nieposegregowanych śmieci. System bardzo fajny, dokładny, ale drogi przy uruchomieniu. A, jak wcześniej napisałem, głównym kryterium wyboru firm była cena, mieszkańcy przecież chcieli płacić jak najmniej.

I właśnie na przykładzie Niemiec dokładnie widać, dlaczego u nas jest drożej. Otóż ten kraj politykę segregacji i odzyskiwania surowców wtórnych prowadzi od 20 lat, posiada sprawdzone procedury, odpowiednia infrastrukturę i uświadomionych mieszkańców. W Polsce tego dramatycznie brakuje. Regulacje prawne możemy od Niemców kopiować, i to się dzieje, choć należy mieć na uwadze, że nie każdy paragraf da się dokładnie skopiować. Lokalna specyfika może być zupełnie odmienna i trzeba brać na to poprawkę. Dajmy sobie w tej materii trochę czasu na "dotarcie" ustawy.

Jak zbudować odpowiednią infrastrukturę - PSZOKi, sortownie, spalarnie, itp.? W przypadku religii "najniższej ceny" jest to bardzo trudne. Oczywiście można korzystać ze środków unijnych, ale one mogą stanowić tylko cześć nakładów, które trzeba ponieść na stworzenie całej sieci odpowiednich instalacji. Porównujemy ceny wywozu odpadów z państwami, w których te instalacje już od dawna istnieją, nie muszą ponosić nie małych nakładów na ich budowę. Ponad to, maja znacznie wyższy współczynnik odzysku surowców, na czym można zarobić nie małe pieniądze klik. Przekłada się to na koszty funkcjonowanie całego systemu. Niestety, ale musimy przyjąć do wiadomości, że na początku zapłacimy znacznie więcej, dlaczego? Dlatego, ze inni już na śmieciach zarabiają, a my wciąż nie, a żeby to tego stadium dojść musimy nie mało wydać, a pieniądze nie biorą się z powietrza.

Na zakończenie programu Uwaga po Uwadze (kanał TTV) oddano głos, szkoda że na krótko, zaproszonym gościom (niestety nie mogę znaleźć ich nazwisk). Jeden z nich, dziennikarz, podsumował program stwierdzeniem, że poruszane w programie wątki tak na prawdę nie stanowią wielkiego problemu, są wręcz marginalne. Prawdziwa patologia kryje się gdzie indziej, w zorganizowanych grupach przestępczych. O tym zagrożeniu w czerwcu w POLITYCE pisał Piotr Pytlakowski. Reporterzy Uwagi nie poświęcili temu tematowi nawet minuty. Wielka szkoda, że ten racjonalny głos całkowicie zaginął w bełkocie prowadzącego.

niedziela, 13 października 2013

Obietnice Pani Kopacz

8 października przed KPRM i Sejmem demonstrowało kilkadziesiąt osób. Protestowali przeciwko odebraniu opiekunom niepełnosprawnych dorosłych prawa do zasiłku opiekuńczego i ubezpieczenia. Po raz kolejny państwo polskie opuszcza najbardziej potrzebujących obywateli, zostawiając ich samym sobie. A jeszcze na tak dawno Sejm był o krok od prawnego zmuszenia do rodzenia niepełnosprawnych dzieci. 

Niesłychaną perfidią jest odbieranie zasiłku osobom poświęcającym swe życie dla drugiej osoby. Niestety podobna urzędnicza znieczulica, czy też zwyczajna głupota pojawia się nie pierwszy raz. Co parę tygodni można znaleść w mediach doniesienia o niesprawiedliwości doznawanej ze strony pomocy społecznej. Słowo "pomoc" należy traktować bardzo ironicznie.

Jak długo jeszcze rządzący będą ignorować potrzeby opiekunów dorosłych niepełnosprawnych?  Problem będzie się nasilał, głównie za sprawą starzejącego się społeczeństwa. Wiele osób, aby zapewnić opiekę swoim zniedołężniałym, chorym rodzicom lub dziadkom będzie zmuszone do rezygnacji z pracy, co spowoduje wypchnięcie ich na margines społeczeństwa. Bez pracy oraz pomocy ze strony państwa będą skazani na wegetację. Aby było inaczej na prawdę potrzeba niewiele. Wystarczy zapewnić im minimum socjalne, dać ubezpieczenie zdrowotne, oraz wspomóc za pomocą instytucji asystenta socjalnego, który pomoże w robieniu zakupów, wyjściu do lekarza i wielu innych codziennych sytuacjach.

W dniu protestu z ust marszałek Kopacz padło zapewnienie, że od przyszłego roku 
grupy opiekunów dorosłych niepełnosprawnych zostaną objęte tym samym mechanizmem kroczących podwyżek zasiłku, co opiekunowie niepełnosprawnych dzieci. W ciągu pozostających trzech miesięcy powinni natomiast zadowolić się otrzymywaniem zasiłku celowego rzędu kilkuset zł.

Niestety ważniejsze od godnego życia obywateli jest podniecanie się sfabrykowanymi zdjęciami rozszarpanego samolotu... szkoda więcej słów...

środa, 2 października 2013

Gdzie podziała się moralność?

Nie od dziś wiadomo, że Kościół katolicki w Polsce trapią liczne problemy, niejednokrotnie zamiatane pod dywan, zbywane milczeniem. Różnorakie skandale zazwyczaj uchodziły płazem, wszystko zbywano z góry zakładaną "świętością" Kościoła. Głośne w ostatnich dniach przypadki pedofilii wśród polskich duchownych, połączone z odmiennym podejściem do tego problemu, reprezentowanym przez nowego papieża, pozwalają sadzić, że medialna wrzawa szybko nie ucichnie. Tym bardziej, że podejście Episkopatu Polski jest zupełnie inne niż sygnały płynące z Watykanu. Zamiast szybkich reakcji - jak w przypadku polskiego biskupa na Dominikanie - mamy grę na zwłokę i udawanie, że "nic się nie stało" - jak w przypadku proboszcza z Tarchomina.

Niestety ani Prymas, ani żaden inny wysoki rangą polski hierarcha nie potrafi, a najpewniej nie chce stanowczo i jednoznacznie odciąć się od przypadków pedofilii wśród polskich duchownych. Uważają, że sprawa dotyczy pojedynczych przypadków i że absolutnie nie dotyka Kościoła jako instytucji. Otóż drastycznie się mylą. Raz, że negowanie oczywistych zdarzeń nie przysparza Kościołowi splendoru, dwa pogłębia i tak sporą przepaść pomiędzy środowiskami utrzymującymi, że cała sytuacja to "nagonka", oraz tymi, którzy domagają się oczyszczenia z nieprawości.

Na tle sporej rezerwy kleru, do potępienia przypadków nieobyczajnego zachowania wśród księży, bardzo dziwnie wygląda niesłychany zapał do stawianie siebie - Kościoła - jako ostatecznej wyroczni w sprawach moralnych. Niepohamowane zakusy do regulowania intymnych aspektów życia ludzi, nie tylko wiernych, ale wszystkich obywateli, nie idą w parze z - choćby jakąkolwiek - refleksją dotyczącą własnego środowiska. Piętnowanie in vitro, aborcji, antykoncepcji, prawa jednostki do samodecydowania o własnym ciele objawia się jako hipokryzja, gdy skonfrontuje się ją z przypadkami łamania celibatu, pedofilii, alkoholizmem itp. Nie chodzi o to, że Kościół ma być "sterylny" moralnie, ale o to aby potrafił w sposób szybki, stanowczy i konsekwentny walczyć z przypadkami odstępstw od linii etycznej, wyznaczanej przez samego siebie. Nie można stosować podwójnych standardów, ostrzejszych wobec innych, łagodniejszych, skrajnie pobłażliwych wobec siebie.

Mam nadzieję, że głośne przypadki pedofilii wśród polskich duchownych, spowodują ujawnienie się innych osób, które w przeszłości ucierpiały z ręki księży. W przypadku zamykania się Kościoła, tylko zdecydowana postawa społeczeństwa, porażonego następnymi przykładami pedofilii, domagającego się osądzenia winnych, możne skłonić hierarchów do baczniejszego przyjrzenia się własnym szeregom.