sobota, 30 czerwca 2012

Kompleks falliczny

W najnowsze POLITYCE ukazał się krótki komentarz prof. Magdaleny Środy dotyczący EURO 2012. Ze smutkiem muszę stwierdzić że Pani Profesor co raz częściej ośmiesza samą siebie w swoim ślepym tropieniu i obnażaniu tak nielubianego przez nią patriarchatu. Nie ma nic przeciw emancypacji, jestem nawet jej zwolennikiem, choć często nie zgadzam się z argumentami i pomysłami feministek. Dla Pani Magdaleny Mistrzostwa Europy były wielkim świętem fallusa, od razu przypinając wszystkim osobom zainteresowanym tą wielką jak na polskie warunki imprezą, łatkę prehistorycznego prostaka mającego na celu tylko i wyłącznie dokopanie przeciwnikowi. Skrzywdziła tym samym setki tysięcy, jeśli nie miliony osób które potraktowały EURO jako powód do pikniku, rodzinnego spotkania, zabawy razem ze znajomymi.

Samą piłkę nożną można krytykować za jej wybitnie męski wymiar, za wyzwalanie pradawnych plemiennych instynktów męskiego wojownika, ale niech Pani Środa zastanowi się jaką krzywdę wyrządza kobietom, które poddały się "piłkowemu szaleństwu". Przecież mogły wykorzystać tą imprezę do zorganizowania wspólnych kobiecych wieczorków przy piwie i meczu, nie jest to dobry sposób na wyzwolenie się spod "tyranii patriarchatu"? Można pomyśleć że jestem naiwny i że czepiam się szczegółów, albo że wkładam w myśli Pani Profesor intencje których nie miała. Szczerze powiedziawszy nie znam żadnego przykładu wykrystalizowania się nowej kultury bez wchłonięcia, zaadaptowania głównych aspektów kultur minionych. Chcąc walczyć z patriarchatem trzeba go wchłonąć, z feminizować. Jest to znacznie lepsze podejście do problemu niż szukanie na siłę związku miedzy społeczną energią a fallusem.

Zwróciłbym też uwagę na to że po raz pierwszy od bardzo długiego czasu Polacy mieli szansę na zbiorowe, publiczne przeżywanie radości, szczęścia, to były całkiem przyjemne dla większości społeczeństwa chwile zbiorowego uniesienia. Owszem, były to igrzyska zamiast chleba, ale nie samym chlebem człowiek żyje. Nie od dziś wiadomo że istota ludzka do prawidłowej egzystencji potrzebuje wspólnoty, potrzebuje zabawy. Ludzie najedzeni będą w swej masie żądać rozrywki, tej taniej, ludowej, czy - mówiąc językiem Pani Środy - plemiennej. 

Przy okazji udowodniliśmy że potrafimy zorganizować coś wielkiego, udowodniliśmy sobie samym że możemy być razem bez konieczności ciągłego toczenia piany z pyska z tego powodu. W tym właśnie miejscu zabrakło tak poszukiwanego przez Panią Magdalenę fallusa, kobiety włączyły się do zabawy i od razu mniej testosteronu a więcej pikniku i troski. Pora więc odłożyć ten demon męskiej dominacji na półkę, przestać poszukiwać z uporem maniaka chodzących, leżących, czyhających za rogiem fallusów.

czwartek, 28 czerwca 2012

Defensywa Demokracji

W Sejmie znowelizowano prawo o zgromadzeniach umożliwiając gminom zakazanie organizacji dwóch lub więcej zgromadzeń w tym samym miejscu lub czasie. Stało się to pomimo krytycznej opinii ponad 30 organizacji pozarządowych oraz całej opozycji, jak również pomimo apeli dziennikarzy i specjalistów prawa konstytucyjnego o możliwej niezgodności nowelizacji z ustawą zasadniczą. Autorem kontrowersyjnych zmian jest Prezydent RP.

Pomysł zmian w ustawie o zgromadzeniach narodził się w zeszłym roku po zamieszkach z 11 listopada spowodowanych przez agresywne środowiska narodowo-patriotyczne. Od samego początku budził sporo kontrowersji. Opozycja parlamentarna podczas głosowań próbowała odrzucić projekt, a gdy to się nie udało próbowano dokonać zmian z niektórych zapisach - chodziło przede wszystkim o możliwość odmowy pozwolenia na zgromadzenie - niestety to też się nie udało. W chwili obecnej PiS zapowiedział że skieruje ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. I bardzo dobrze, to jedna z niewielu sensowych obietnic tej partii. W tym miejscu należy zauważyć że to właśnie styl polityki uprawianej przez tą partię doprowadził do rozlania się przemocy na ulice Warszawy podczas zeszłorocznego Dnia Niepodległości, a w konsekwencji do dzisiejszych zmian prawnych. Może jest to jakiś sposób na odpokutowanie przewinień? Chyba jestem marzycielem.

Zgodnie z nowymi przepisami za przebieg zgromadzenia miałby odpowiadać jego przewodniczący, który musiałby być łatwo rozpoznawalny wśród pozostałych uczestników demonstracji. Do jego obowiązków miałoby należeć przeprowadzenie zgromadzenia w taki sposób, aby zapobiec powstaniu szkody z winy uczestników. Jeśli nie dopełni tych obowiązków grozi mu grzywna do 7 tys. zł Uczestnicy manifestacji, jak również osoby postronne, zakłócające jej przebieg, musiałyby stosować się do poleceń przewodniczącego, za nie przestrzeganie tego zapisu grozi do 10 tys. zł grzywny. Nowelizacja daje też organom gminy możliwość zakazania organizacji dwóch lub więcej zgromadzeń w tym samym miejscu lub czasie, jeżeli doprowadzić to może do naruszenia porządku publicznego. Projekt precyzuje, że jeśli nie jest możliwe oddzielenie zgromadzeń zgłoszonych w tym samym miejscu i czasie, gmina niezwłocznie wzywa organizatora zgromadzenia zgłoszonego później do dokonania zmiany czasu lub miejsca tej manifestacji. 

I w tym miejscu zaczyna się pole do nad interpretacji przepisów i wybierania komu damy pozwolenie a komu nie. A przecież w demokracji każdy ma takie same prawa. Do zapewnienia porządku jest Policja, to na niej spoczywa obowiązek zapewnienie bezpieczeństwa osób i mienia podczas demonstracji, przemarszów i zgromadzeń. Ma ona dostateczny zestaw środków do zapewnienia bezpieczeństwa. Sytuacji skrajnych - a z takim mieliśmy do czynienia 11 listopada - dojdzie nawet przy znacznie restrykcyjnym prawie. Nie można karać obywateli za poczynania polityków, a jak wspomniałem wcześniej to właśnie oni są odpowiedzialni za rozrost skrajnych środowisk, gotowych do siłowej konfrontacji. Trzeba przestać z opowiadaniem bzdur o "patriotycznych kibolach", zdradzie, zamachu, serwilizmie, "krwi na rękach", "dorzynaniu watahy" itp. Nie będę wskazywał kto zaczął, wina jest po wszystkich stronach. Nie można agresji tłumaczyć zachowaniem strony przeciwnej, to żadne wytłumaczenie. Przyjmowanie złych praktyk, złych zasad gry jest taką samą winą jak ich narzucanie. Przemocy, braku wzajemnego szacunku należy przeciwstawić zdecydowany opór, stanowczy, ale pełen szacunku dla adwersarzy. W przeciwnym wypadku ani trochę nie będziemy się od nich różnić. Zaś tych, którzy myślą odmienni należy bezwzględnie eliminować z życia publicznego. Dla dobra nas wszystkich.

Chciałbym też przytoczyć fragmenty Sejmowej debaty na temat nowelizacji ustawy o zgromadzeniach. Robert Biedroń (RP):

To wy w PRL walczyliście o wolność. To wam ograniczano tę wolność. Dzisiaj wy ograniczacie ją innym. Nawet PiS za swoich rządów nie miał takich pomysłów. Nawet oni nie podnieśli ręki na demokrację. Zakładacie kaganiec demokracji, zakładacie kajdanki demokracji. Wstydźcie się.
Myślę że z tą wypowiedzią należy w pełni się zgodzić.  Inaczej ma się rzecz ze zdaniem Pani Krystyny Pawłowicz (PiS)
Jestem współautorem ustawy o zgromadzeniach z 1990 r. Jej celem było przywrócenie Polakom wolności zgromadzeń odebranej (...) w PRL. Pan zaś pod pretekstem incydentów sprowokowanych przez środowiska lewackie przeciwko uczestnikom marszu 11 listopada, niezadowolony z comiesięcznych procesji pamięci o ofiarach Smoleńska pod Pałac Prezydencki oraz pod pretekstem incydentów sprowokowanych przez służby rosyjskie na początku Euro, żąda obecnie istotnych ograniczeń wolności zgromadzeń, to jest podstawowej wolności politycznej.
 Otóż, droga Pani, proszę pójść po rozum do głowy, albo kupić sobie porządne okulary, jeśli nie dostrzega Pani jeszcze kto tu jest główną stroną ataku i agresji. To uczestnicy Marszu Niepodległości spowodowali zniszczenia idące w setki tysięcy złoty, to z ich przyczyny kilkunastu policjantów odniosło obrażenia. Tak atakowani przez Panią lewacy stali za kordonem policji i nie używano przeciw nim pałek, gazu łzawiącego oraz armatek wodnych. A - podejrzewam że to głównie o nich  Pani chodzi - Niemcy w czasie zamieszek od kilku godzin przebywali z areszcie. Więc siłą rzeczy, a przede wszystkim rozumu nie mogli brać w nich udziału. Natomiast część resztę o rosyjskich prowokacjach należy pominąć milczeniem, urojeń się nie komentuje, urojenia się leczy.

wtorek, 26 czerwca 2012

Obozy Ziemi Obiecanej

Państwo Izrael w ostatnich latach zmaga się nie tylko z palestyńskim terroryzmem, wrogim nastawieniem państw ościennych ale również z wzbierającą falą nielegalnych imigrantów  z Afryki. Rząd Beniamina Netanjahu podjął decyzję o utworzeniu obozu internowania dla 24 tys osób, oraz dwóch dodatkowych miejsc: więzienia i obozu wojskowego. Z cała pewnością podjęte przez Izraelczyków kroki sprowadza na kraj kolejną falę międzynarodowej krytyki. Wątpliwe aby działania nastawione na konfrontację i siłowe, jednostronne rozwiązanie problemu mogły przynieść satysfakcjonujący obydwie strony skutek. A bez satysfakcji obydwu stron nie będzie można mówić o sukcesie. Rząd Izraela zachęcany przez skrajnie prawicowe partie co raz śmielej poczyna sobie względem wszystkich swoich przeciwników. Na co dzień są to Palestyńczycy, dziś są to nielegalni imigranci.

Naród izraelski, tak bardzo doświadczony przez historię zaczyna gubić się w spirali przemocy, niechęci i wzajemnych animozji. Pomimo wielokrotnych prób pokojowych nie udało się osiągnąć trwałego porozumienia pomiędzy dwoma stronami zgłaszającymi roszczenia do tych samych terenów. Strona Izraelska - znacznie silniejsza od Palestyńczyków - nie rezygnuje z budowy żydowskich osiedli na terenach Palestyny, przeprowadza akcje pacyfikacyjne w odpowiedzi na akty terroru, będące z kolei odpowiedzią na izraelską politykę twardej ręki w stosunku do Palestyńczyków. Dochodzi do niszczenia nielegalnych palestyńskich osad oraz budowanych przez międzynarodowe organizacje charytatywne zbiorników na wodę. Nie wygląda na to aby ktokolwiek zamierzał ustąpić.

Izrael podąża ślepą ścieżką ku samozagładzie. Świadczy o tym demografia - w najbliższych latach odsetek nieżydowskiej populacji Izraela będzie tylko rósł, głównie za sprawą znacznie wyższej dzietności wśród par palestyńskich. Bez ustępstw na rzecz muzułmańskiej części społeczeństwa nie uda się ocalić państwa żydowskiego. Tylko i wyłącznie ustanowienie wspólnoty dwóch narodów jest w tanie zapewnić pokojową koegzystencję dla obydwu stron. To proces nie łatwy i długotrwały, ale bezwzględnie potrzebny.

Jak najszybciej trzeba by opracować program rozwoju  Autonomii Palestyńskiej, poprawić stan edukacji, najlepiej poprzez tworzenie szkół z dziećmi z obydwu środowisk - żydowskiego i muzułmańskiego. Poprawić dostęp do opieki medycznej, czystej wody i środków pierwszej potrzeby. Przygotować grunt pod rozwój gospodarczy. Nie od dziś wiadomo że ludność mająca zapewnioną spokojną i dostatnią egzystencję jest znacznie mniej podatna na radykalizm. A to właśnie bieda - obok chęci odwetu - jest siła napędową przemocy i popularności organizacji terrorystycznych. Obydwie strony muszą przystąpić do wzajemnej asymilacji. Tylko wtedy uda się doprowadzić do sytuacji w której miejsca w Izraelu starczy dla Żydów, Palestyńczyków jak również dla imigrantów z Afryki, i nie będzie potrzeby budowania obozów internowania czy jakichkolwiek innych miejsc gdzie będzie się wysyłać niechcianych. Niestety po każdej ze stron brak wyraźnej siły politycznej do przeprowadzenia niezbędnych zmian w prawie, praktyce i ludzkiej mentalności.

niedziela, 24 czerwca 2012

Makabra na T-shirtach

W pewnym mieście, nazywanym "Miastem Cudów nad Wisłą" pewna grupa ludzi wpadła na niesamowity pomysł. Zainicjowano sprzedaż koszulek upamiętniających Powstanie Warszawskie, zysk z akcji ma być przeznaczony na zakup zniczy, kwiatów i farb do graffiti, które pomysłodawcy chcą stworzyć. Pomysł godny pochwały i naśladowania gdyby nie fakt że na koszulce jako alegorię Powstania umieszczono wizerunek pomnika Małego Powstańca. Pomnik budzący wiele kontrowersji.

Zacznijmy od zeszłorocznej wypowiedzi Olgi Lipińskiej:
Pomnik Małego Powstańca to hańba. Co to jest? Przecież życie - ŻYCIE - jest najważniejsze
To prawda życie jest najważniejsze. Po części wtórował, a po części polemizował z Panią Lipińską Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego:
Ja też uważam, że Pomnik Małego Powstańca jest sytuacją przerażającą ... (...) Rzeczywiście ten pomnik jest hańbą, ale musimy pamiętać o tym, że jest to wynik ludobójczej totalitarnej polityki Niemiec hitlerowskich
Oczywiście można znaleźć znacznie więcej krytycznych komentarzy odnoszących się do wizerunku dziecka z bronią. Dlaczego więc organizatorzy akcji zdecydowali się umieścić go na koszulce? Dlaczego chcą aby stawał się on symbolem popkultury? Czy - na skutek zwrócenia uwagi na kontrowersyjność - zmienią wygląd koszulki? Mam taką nadzieję, niestety małą.

 Jeszcze jedną budzącą zastanowienie rzeczą jest napis umieszczony na tyle koszulki - "Radzymińscy patrioci". Patriotyzm to coś, co nosi się w środku, trzeba go czuć. Nikt nie ma monopolu na przyznawanie łatki "patriota". Nie lepszy byłby napis "Radzyminiacy"? Czy osoba, której nie stać na zakupienie  koszulki (40zł) nie ma prawa do bycia patriotą? Czy żeby czuć się patriotą trzeba mieć to dobitnie wypisane na "czole", aby nikt nie mógł w to wątpić? Czy aby nie jest to patriotyzm na pokaz, tak naprawdę będący fałszem, ładnie wyglądającą dekoracją? Nie rozumiem po co w nas tyle chęci do dzielenia, stygmatyzowania, szufladkowania. Nie możemy występować jako wspólnota, jako całość?

Wróćmy do Małego Powstańca. Posyłanie do walki dzieci jest klęską dorosłych, ich całkowitą porażką. Powinni je chronić a pozwalają im ginąć. Upamiętnienie dziecięcych ofiar wojny (te ginące z bronią w ręku były marginesem) jest naszym obowiązkiem, lecz zastosowanie tej koncepcji wizualnej jest powodem do wstydu, nie przynosi nam nic prócz hańby z powodu niepotrzebnej śmierci niewinnych istot w awanturze rozpętanej przez nieobliczalnie nieodpowiedzialnych dorosłych.

Sposoby upamiętniania PW budzą wiele głosów krytycznych. Muzeum Powstania nazywane jest "makabrycznym parkiem rozrywki". Trochę w tym prawdy, ale nic nie jest białe bądź czarne. Aby przyciągnąć widza, młodego widza na którym placówkom tego typu najbardziej zależy trzeba sprowadzić przekaz do pewnego rodzaju rozrywki. Nie może ona sprawiać czystej przyjemności, ale nie może być nudna, jednocześnie powinna utrwalać wiedzę na temat wydarzeń historycznych. 

Powstanie Warszawskie to kontrowersyjna karta polskiej historii. Zbrodnia na narodzie Polskim dokonana na nasze życzenie i częściowo naszymi rękami. Bo jak inaczej nazwać rozpętanie ulicznych walk w gęsto zabudowanym i zamieszkanym mieście? Olbrzymie straty materialne, kulturalne (niektóre zbiory i archiwa w praktyce przestały istnieć) a przede wszystkim straty ludzkie to jedyne co nam przyniosła "burza w szklance wody". Trzeba oddać sprawiedliwość bohaterom tamtych wydarzeń, w 1944 roku innego wyjścia jak stanąć do walki nie mieli. Lecz dziś, korzystając z przywileju chłodnej oceny historycznej musimy stwierdzić że PW było wielkim błędem i porażką. O ofiarach - przede wszystkim cywilne - należy pamiętać, czcić ich poświęcenie, ale nie stawiać ich za wzór. Najbardziej dla kraju przysługują się ci co żyją i pracują dla jego rozwoju, nie zaś ci co za niego giną. Dla najmłodszego pokolenia Powstanie Warszawskie powinno być przestrogą jak nie należy postępować.

czwartek, 21 czerwca 2012

Wiem, ale nie powiem. Mam, ale nie pokarzę.

Niektórzy ludzie mają tendencję do mitomaństwa, rozpowiadania gdzieś zasłyszanych plotek jako "niepodważalnej prawdy", czy też do plecenia zwykłych bzdur. Pół biedy gdy jest to jakiś opętany pseudo-dziennikarz albo gdyby-historyk, znacznie gorzej gdy zachowuje się tak osoba chcąca być poważną. A tak niestety robi Jarosław Kaczyński (w pewnej piosence nazywanym Jarosławem K.). 

Z nie do końca wyjaśnionych powodów gen. Petelicki popełnił samobójstwo, tragedia dla rodziny, przyjaciół jak również dla środowiska wojskowego. Niestety mamy bardzo dobrze wyeksponowaną grupę ludzi do tego stopnia niemających poszanowania dla tragedii, by na tym niepomiernie przykrym zdarzeniu budować kolejne mity. Mity potrzebne do bieżącej walki o stołki, o władzę nad niezorientowanymi umysłami. Pan Kaczyński twierdzi że wiedział że generałowi coś grozi (według niego to nie było samobójstwo), ale nikomu wcześniej nic nie powiedział. Dał nawet do zrozumienia że jest cała "lista osób zagrożonych", przekazana mu przez osobę, której (a jakże!) tożsamości nie ujawni. Jak słusznie zauważono w jednym z programów publicystycznych, posiadanie wiedzy o zamierzeniu popełnienia przestępstwa i nie powiadomienie o nim stosownych organów jest przestępstwem.

W tym miejscu powinien cieszyć fakt że prokuratura zamierza przesłuchać Pana Kaczyńskiego w kontekście istnienia rzekomej listy. Dzięki temu uda się pewnie ustalić, że wszystko co na ten temat ma do powiedzenia Pan Prezes jest zwyczajnym kłamstwem. Jak większość rzeczy spod znaku "wiem, ale nie powiem". Szkoda że za opowiadanie bzdur, szerzenie fałszywych domysłów dla uzyskania własnych korzyści, przy jednoczesnym braku poszanowania dla cierpienia i godności innego człowieka nie można ścigać z urzędu. Za głupotę karać nie wolno, ale za tak obrzydliwy cynizm jak najbardziej powinno się to robić. Dobrze by było gdyby Pan Jarosław zamienił się w Jarosława K., dla znakomitej części społeczeństwa byłby to ostateczny dowód na moralny upadek tego człowieka, który na własne życzenie zapędził się w ten kozi róg. Niestety dla pewnych kręgów byłby to powód dla jeszcze większego "wyświęcenia" Pana Kaczyńskiego, dla okrzyknięcia go "męczennikiem".

piątek, 15 czerwca 2012

A mieli "wstawać z kolan"

Sejm, po burzliwej dyskusji, odrzucił projekty Ruchu Palikota oraz SLD zakładające likwidację Funduszu Kościelnego bez wprowadzania w zamian innych form finansowania Kościołów z budżetu państwa.

Budząca wiele kontrowersji Komisja Majątkowa, oddająca Kościołowi zabrane przez komunistyczne władze majątki zakończyła działalność, natomiast Fundusz Kościelny, utworzony jako rekompensata za utracone dobra, działa w najlepsze. Dlaczego Kościół dalej jest traktowany ulgowo? Dlaczego - pomimo obietnic Premiera - rząd nie "wstał z kolan"? Jest to oburzająca sytuacja, ba! wręcz chora. Nie było by nic złego gdyby państwo pozostawiło sobie kościelne grunty, zarabiało na nich, a wszystkie te środki przeznaczało na dotowanie Kościoła. Lecz skoro państwo już tych dóbr nie posiada to dlaczego ma dalej ponosić wysiłek finansowy i łożyć na utrzymanie duchownych? Przecież sami mogą zarabiać na dzierżawie, sprzedaży itp. odzyskanych majątków i w ten sposób zaspokajać potrzeby, w chwili obecnej finansowane z budżetu państwa.

Chyba że przyjmiemy inny model, "Zero pieniędzy z budżetu - za wszystko płacą wierni". Nie jest tak że podatki wierzącego obywatela X są wydawane na Kościół Katolicki, a podatki niewierzącego obywatela Y na nauczanie etyki. Nikt z nas nie dostaje listów z informacją "zebrane od Pana/Pani podatki wydaliśmy na (np.) ryzę papieru w ministerstwie XYZ"  Każda złotówka, wydawana przez państwo ma w sobie cząstkę danin zapłaconych przez każdego obywatela. Dlaczego więc ateista (bądź osoba innego wyznania) ma finansować np. nauczanie religii w państwowej szkole? Przecież Państwo Polskie jest wolne światopoglądowo. 

Wprowadzenie dobrowolnego, najlepiej doliczanego do podatku (aby budżet nie tracił i tak szczupłych dochodów) odpisu na rzecz dowolnego kościoła w wysokości 1%, przy jednoczesnej całkowitej rezygnacji z przekazywania funduszy z budżetu centralnego (samorządowych też) z pewnością znacząco wpłynęłoby na poprawę więzi wierny - wspólnota religijna (np. Kościół Katolicki). To jedyne, uczciwe dla wszystkich rozwiązanie.

Panie Premierze! Mniej kłamstw, więcej odwagi! Tchórzom pluje się w twarz.

środa, 13 czerwca 2012

Europrzesada

Rozpoczęły się wyczekiwane od dawna przez większość społeczeństwa Mistrzostwa Europy. I jest to dla mnie powód do smutku nad zachowaniem mediów, mianowicie telewizji. Mam swój ulubiony wieczorny serwis informacyjny, oglądam go regularnie od lat i jestem zdziwiony że od początku turnieju, ba! już na kilka dni przed nim, praktycznie nie było żadnych innych informacji, prócz tych związanych z Euro! Przecież nie tylko tym człowiek żyje! Świat nie zatrzymał się w miejscu z powodu 16 drużyn biegających za kulą wykonaną z syntetycznych materiałów. Rozumiem że gospodarz poświęca znacznie więcej uwagi przebiegowi organizowanej prze siebie imprezy (choć można dojść do wniosku że to UEFA jest gospodarzem, Polska dała tylko teren, ale nie szukajmy dziury w całym), ale to nie powód aby w głównym serwisie nie znalazła się jedna, może nawet dwie informacje nie związane z Euro z kraju i ze świata.

Od dawna wiadomo że złe informacje, tragedie, kataklizmy itp. najlepiej przyciągają ludzką uwagę, a o rozbiciu się samolotu na Ukrainie (ofiar nie wiele - na szczęście - ale to też gospodarz turnieju) ani słowa! Rząd zmienia założenia rozwoju gospodarczego - w kryzysie to raczej ważna informacja - cisza. Hiszpania pogrąża się w kryzysie finansowym... jedna wzmianka. Gdyby nie najjaśniejszy internet, gdzie proponują mi znacznie szerszy pakiet wiadomości, oraz tradycyjna prasa, choć oczywiście w obydwu tych mediach to co niezwiązane z Euro jest - tak jakby-na drugim planie, absolutnie nie miałbym pojęcia co się wokół mnie dzieje.

Wiem że wszyscy chcą odpocząć od nieustającego jazgotu wojny polsko-polskiej, greckiej awantury i innych raczej nie polepszających humoru i samopoczucia spraw ziemskiego padołu, ale zatracanie się w piłkarskim szaleństwie absolutnie nie jest zdrowe! Czuję że już muszę od tego Euro odpocząć. Z niecierpliwością czekam ostatniego gwizdka.