czwartek, 16 sierpnia 2012

Sport głupcze!

XXX Letnie Igrzyska Olimpijskie w Londynie za nami, przed nami dyskusja o kondycji polskiego sportu, jego perspektywach na przyszłość i strategii naprawczej. O tej ostatniej mówiono po Igrzyskach w Pekinie, Atenach, nawet po Sydney... jak widać tylko mówiono. Najgorszy wynik medalowy na Olimpiadzie od 1956 roku (w 1988 też zdobyliśmy 2 złote medale, ale oprócz tego 5 srebrnych i 9 brązowych) i zaklęty wynik 10 zdobyczy medalowych to trochę mało jak na możliwości naszego kraju, a już w szczególności za mało jak na nasze apetyty. Lista zawiedzionych nadziei medalowych jest długa, jest też całkiem spora lista pozytywnych zaskoczeń, nie zawsze medalowych, ale takie sukcesy też się liczą.

Jeszcze przed rozpoczęciem największej imprezy sportowej świata na pytanie "ile Polska zdobędzie medali" większość zapytanych (pytano głównie "ekspertów" i znanych z tego że są znani) padała odpowiedź że 12 "bo tylu jest siatkarzy". Jak wiadomo w siatkówce żadnego medalu nie zdobyliśmy. Tak się kończy dzielenie skóry na niedźwiedziu.

Oczywiście z całego serca chciałbym pogratulować zwycięzcom, przegranym i tym którzy pojechali po doświadczenie. Chciałbym podziękować za emocje, wzruszenia wygranej i gorycz porażki. Najbardziej mi żal tych, którzy ze łzami w oczach przepraszali że nie wyszło. Anita Konieczna i Karolina Michalczuk wcale nie muszą tego robić. Wzięły udział, zaserwowały mam porcję niesamowitych emocji. Gdyby sport opierał się na przewidywalności to nikt by się nim nie interesował, a już na pewno nie byłby tak popularny. Szkoda tylko że te Panie nie będą już mogły pokazać na co tak naprawdę je stać.

Aby takich sytuacji było mniej trzeba przeprowadzić solidny program naprawczy w polskim sporcie. Na przygotowania do Olimpiady wydano mniej niż w Pekinie, podobny wynik medalowy powinien skłaniać do tezy że była to dobra decyzja. Gdy dokładnie przyjrzymy się tabeli medalowej dojdziemy do innego wniosku. Ale tak naprawdę nawet zainwestowanie kwoty 2, 3 czy 4 razy większej nie przyniesie pożądanego skutku bez zmiany strategii wydawania funduszy. W chwili obecnej inwestujemy w tych, którzy odnoszą sukcesy. Z pozoru wszystko w porządku, gorzej gdy przyjrzymy się zagadnieniu z bliska. W zasadzie wszystkie opowieści o mistrzach polskiego sportu można streścić według poniższego schematu: mały, niedofinansowany klub sportowy, zapalony do sportu młody człowiek, jego opór, niechęć działaczy sportowych, liczne chwile zwątpienia, pierwsze sukcesy, ignorowanie potrzeb młodego sportowca, wielkie sukcesy, strumień pieniędzy. Można powiedzieć że wykuwamy charaktery, a powinniśmy wykuwać sukcesy.

Należy jak najszybciej wprowadzić zmiany mające na celu skierowanie strumienia pieniędzy do tych małych, niedoinwestowanych ośrodków. Macierzysty klub złotego medalisty w dwuboju dostał dofinansowanie w wysokości 140 tys zł. Stanowczo za mało. Bez odpowiedniego zaplecza nie uda się wykształcić odpowiedniej kadry, zdolnej do odnoszenia licznych sukcesów. W polskich miastach masowo powinny powstawać baseny, hale sportowe, sale gimnastyczne, stadiony lekkoatletyczne. Obiektów podobnych jak ten w Siedlcach wciąż jest za mało. Przynajmniej każdy ośrodek miejski będący siedzibą powiatu podobne obiekty powinien posiadać, najlepiej aby każde miasto (względnie bogatsze gminy wiejskie) było wyposażone w odpowiednie zaplecze, ale biorąc pod uwagę koszta utrzymania jest to propozycja mało realna. Przynajmniej na obecnym poziomie zainteresowania Polaków kulturą fizyczną, w miarę wzrostu zamożności i świadomości społeczeństwa sytuacja (może) będzie ulegać zmianie. Tu należy wspomnieć że minister sportu, Pani Mucha ogłosiła rozpoczęcie prac nad kompleksowym planem zmian w wychowaniu fizycznym, poczynając na szkołach,  na przygotowaniach do Olimpiady kończąc. Zakłada że cale przedsięwzięcie przyniesie skutek za ok. 16 lat. Z tego powodu wysnuwam wniosek, że plan będzie wzorowany na pomysłach Brytyjczyków. W 1996 roku a Atlancie ponieśli oni sromotną porażkę - jeden złoty medal, kilka srebrnych i bazowych - dziś ich wynik medalowy jest imponujący - 29 złotych krążków.

Moim skromnym zdaniem Program Rozwoju Polskiego Sportu (moja autorska nazwa) powinien opierać się na:
  • ogólnej dostępności do obiektów sportowych innych niż piłkarskie (Orliki), 
  • poprawie jakości lekcji WF w szkołach, 
  • stworzeniu podstaw i warunków do sportu akademickiego, 
  • utworzeniu klubów sportowych przy służbach mundurowych.

Z okazji Euro 2012 zbudowano w całym kraju ponad 2300 Orlików, jest to dobra baza do upowszechniania sportu na prowincji. Lecz w tym programie skupiono się głównie na piłce nożnej. Co prawda jest ona dyscypliną olimpijską, ale jedną z wielu. Przydałby się podobny do "Orlika" program budowy stadionów lekkoatletycznych i całego zaplecza. Roboczo można go nazwać "Olimpiki". Sposób finansowania powinien być podobny do jak w przypadku boisk piłkarskich, tj. na inwestycję składały by się w równych częściach miasto/gmina/powiat, województwo i władze centralne. Należałoby również zadbać o zapewnienie profesjonalnej opieki trenerskiej dla młodzieży, pracę mogliby tu znaleźć absolwenci AWF itp, byli sportowcy, którzy mają preferencje do szkolenia młodzieży. Znacznie lepiej przygotowana kadra trenerska powinna znajdować się na innych wyższych szczeblach.

Sama infrastruktura niewiele nam da. Kariera sportowca nie jest atrakcyjna dla młodzieży. Musimy bardzo dokładnie rozważyć, w jaki sposób zachęcić młodych ludzi do większej aktywności na polu sportowym. Osobiście mam tu kilka pomysłów. Można zacząć od brania pod uwagę, już na świadectwach szkolnych, poszczególnych osiągnięć na międzyszkolnych zawodach, wprowadzić ułatwienia dla utalentowanych w wyborze lepszych szkół ponadgimnazjalnych, stypendia za szczególne osiągnięcia, ale takie o konkretnych sumach. Same placówki do zwiększenia nacisku na kulturę fizyczną można zachęcić poprzez przekazywanie dodatkowych środków finansowych dla szkół odnoszących sukcesy. W ten sposób większe pieniądze będziemy przekazywać tam gdzie są możliwości rozwoju. To rozwiązuje sprawę na poziomie edukacji powszechnej, pochylmy się nad okresem studiów. Tu o sporcie całkiem zapomniano. Powinno się zacząć od wprowadzenia obowiązku organizowania zajęć sportowych przesz wszystkie uczelnie wyższe, zarówno państwowe jak i prywatne. Te które nie spełniły by wymagań zostałyby zdeklasowane do szkół policealnych. W zasadzie można tu skopiować proponowane przeze mnie pomysły dotyczące szkół powszechnych (ułatwienie przy wyborze uczelni, większe pieniądze dla uniwerków odnoszących sukcesy sportowe, stypendia dla wybitnych). Przy uniwersytetach powinny działać kluby sportowe i znaczeniu ogólnopolskim, to do nich powinni trafiać ci najzdolniejsi (pod warunkiem ze chcieliby kontynuować naukę) i z ich szeregów powinniśmy wyłaniać przyszłych olimpijczyków.

Uzupełnieniem systemu uniwersyteckich i lokalnych klubów sportowych byłoby utworzenie ich odpowiedników służbach mundurowych. Młody człowiek z osiągnięciami sportowymi po wstąpieniu do formacji miałby szanse nie tylko na rozwój sprawności sportowej (i osiągniecie dobrych wyników na arenie międzynarodowej) ale miałby, przede wszystkim, zapewnioną - po zakończeniu kariery - pracę w wojsku, policji, itp. Byłaby to alternatywa dla zdolnych sportowców chcących rozwijać i kontynuować swą karierę, ale nie zainteresowanych nauką w szkołach wyższych, czy nie widzących dla siebie przyszłości w samorządowych KS.

Problemem pozostaje zapewnienie godnego bytu codziennego sportowców. Zarabiać można na kontraktach sponsorskich, ale to dopiero po odniesieniu licznych sukcesów. Nim to nastąpi trzeba wyłożyć mnóstwo środków własnych. Niejednokrotnie młodzi ludzie i ich najbliżsi nie są w stanie wysupłać odpowiednich kwot. Same ćwiczenia fizyczne niewiele już dają, potrzebni są fizjolodzy, psycholodzy, eksperci od żywienia, w co raz większej liczbie dyscyplin pojawiają się najnowsze zdobycze techniki. Wszystko to kosztuje. A z czego zapewnić codzienny byt rodzinie? Ciężko powiedzieć ile potencjalnych talentów przez to przepadło, ale na pewno wiele. Już po odniesieniu pierwszych sukcesów (poprzez sukces należy rozumieć nie tylko i wyłącznie zdobycie jakiegoś medalu, ale również zajęcie dobrej, niemedalowej lokaty) powinno wkraczać państwo z współfinansowaniem treningów (stopień pomocy powinien być uzależniony od efektów) oraz ze stypendiami na codzienne wydatki. Kwoty powinny być godne,  minimum na poziomie dwa razy większym od pensji minimalnej. Będzie to sporo kosztować, ale są to koszta do udźwignięcia, a przede wszystkim konieczne, jeśli chcemy marzyć o workach pełnych medali.

Wszystkie zaproponowane zmiany są kosztowne, czas wdrożenia długotrwały a możliwe efekty odległe. Lecz nie mamy z czym zwlekać, czas gra na naszą niekorzyść. przegapiliśmy czas gdy poszczególne kraje specjalizowały się w konkretnych dyscyplinach (np. Węgrzy w sportach wodnych). Liczne są głosy żebyśmy my również poszli tą drogą. Moim zdaniem wąska specjalizacja jest nieefektywna. Owszem, na pewne dyscypliny możemy położyć większy nacisk, np. wioślarstwo, kajakarstwo, szermierka i lekkoatletyka, szczególnie rzuty i skoki. Jest to dość szeroki, można powiedzieć że nawet za szeroki wachlarz, ale te dziedziny sportu w moim mniemaniu są dla nas perspektywiczne. Jednocześnie musimy utrzymywać w miarę powszechną i ogólnie dostępną infrastrukturę do uprawiania innych dyscyplin, tak aby móc wyłowić poszczególne talenty.

Dziś wiemy że inwestowanie w sportowców, którzy już odnieśli pewne sukcesy nie jest rozwiązaniem dobrym. Talenty co jakiś czas się zdarzają, ale z podobną mizerią finansową jak obecnie, regionalnym klubom nie uda się wychować następców. Wielu naszych mistrzów, obecnych medalistów zakończy karierę przed kolejnymi Igrzyskami w Rio, dokonuje się zmiana pokoleniowa, następców nie ma. Jest kilka obiecujących postaci, ale to stanowczo za mało. Może wreszcie decydenci pójdą po rozum do głowy i na szumnych zapowiedziach się nie skończy.

Program upowszechnienia kultury fizycznej wśród polaków przyniesie same korzyści. Oprócz tych, na których najbardziej nam zależy, tj. medali, z pewnością przyniesie wzrost kompetencji społecznych, utworzy dodatkowe miejsca pracy związane z aktywnym wypoczynkiem. Poprawi stan zdrowia przeciętnego Polaka, ułatwi walkę z trapiącymi nasze społeczeństwo chorobami cywilizacyjnymi, spowodowanymi małą aktywnością fizyczną. Same korzyści, aż dziw bierze że już wcześniej nikt nie podejmował podobnych prób. Ale cóż, żyjemy w Polsce...

Na pocieszenie tego że w klasyfikacji medalowej zajęliśmy 30 pozycję (razem z Azerbejdżanem) mam swoja własną, lekko zmodyfikowaną tabelę. Polska jest członkiem Unii Europejskiej i z tego powinniśmy być dumni. Oto podium mojej klasyfikacji medalowej:
  1. Unia Europejska 92 złote, 102 srebrne, 109 brązowych medali,
  2. Stany Zjednoczone 46 złotych, 29 srebrnych, 29 brązowych medali,
  3. Wspólnota Niepodległych Państw 42 złote, 40 srebrnych, 64 brązowe medale.
Trochę to naciągane, ale przy odrobinie dobrych chęci może poprawić humor. Dla szczególnie spragnionych widoku medali na szyjach polskich sportowców mam wiadomość ze już niebawem rozpoczną się Igrzyska paraolimpijskie. Tam jesteśmy liczącym się graczem. Szkoda tylko że w mediach tak mało się o tym mówi.

Na zakończenie miałbym pewną uwagę do redakcji Faktów. Klęską nie jest zajęcie 4 miejsca, jak raczyła powiedzieć jedna z waszych dziennikarek, ale uporczywe powtarzanie oczywistego błędu w kilku materiałach z rzędu dotyczących Olimpiady. Chodzi mi konkretnie o próbę wmawiania widzom, że polska reprezentacja w Londynie byłą rekordowa. Bzdura! Do Londynu wysłaliśmy 218 sportowców (ponadto troje było na liście rezerwowej, na pewno dwójka z nich wystartowała), do Pekinu wysłaliśmy 263 sportowców. Liczby mówią same za siebie. Widać stażyści wykorzystywani przez TVN maja problemy z zbieraniem rzetelnych informacji. Szkoda że korekta edytorska tego błędu (kilkakrotnie powtarzanego) nie wyłapała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz