poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Balonik z helem

Już od dawna wiadomo że klasa polityczna jest znacząco oderwana do realnego świata, ma małe pojęcie o codziennych problemach i sprawunkach zwykłego obywatela. Doskonale obrazuje to gafa byłego prezydenta USA G.W. Busha, który podczas kampanii wyborczej (jeszcze nie był wtedy prezydentem) udał się w blasku fleszy do sklepu po zakupy, wybrał wyłącznie amerykańskie produkty, gdy podszedł do kasy kasjerka zaczęła skanować kody kreskowe, ze zdziwieniem zapytał "Co Pani robi?". Tak dawno nie był w sklepie że nie wiedział o ich wprowadzeniu. Misterny plan pokazania kandydata na prezydenta jako zwykłego obywatela runął w gruzach.

Podobnej wpadki podczas kampanii wyborczej uniknął Jarosław Kaczyński, niestety nie oznacza to że nie stał się balonikiem z helem unoszącym się ponad głowami szarych ludzi. Trudno powiedzieć czy to na własne życzenie, czy też za namową otoczenia kreuje się na politycznego bonza rodem z krajów trzeciego świata. To właśnie tam na porządku dziennym są politycy opozycyjni otoczeni szpalerem groźnie wyglądających ochroniarzy, ich domy, a raczej pałace, przypominają fortece. Tak właśnie wygląda życie Kaczyńskiego. Czego się boi, że na ochronę wydaje tak duże sumy? Czyżby dopadła go mania prześladowcza? Czyżby uważał się za zaszczutego przez władzę bojownika o wolność? Wątpię, tak mogą sądzić jego wyznawcy, Kaczyński jest strasznym cynikiem, właściwie nie wierzy w większość rzeczy, które plecie na wiecach czy spotkaniach ze swoją sektą. Jest zaślepiony władzą, możne trochę otumaniony szokiem po śmierci brata, z którym był bardzo zżyty, ale to właśnie żądza władzy pcha go ku tym wszystkim anormalnym zachowaniom. Możliwe że cały ten cyrk jest po to, aby "król" ludu smoleńskiego mógł czuć się jak władca. Realne szanse na powrót do władzy są małe, styl polityki PiS i główne jej kierunki są nieatrakcyjna dla umiarkowanego wyborcy. Partia ta zamyka się w ścisłym gronie fanatycznych zwolenników, pozbawia się możliwości ekspansji.

Za tą ekstrawagancję, za miraż władzy płaci partia, a ta utrzymywana jest z kasy państwa. Więc za wszystko płacimy my, podatnicy. Nie widać racjonalnego wytłumaczenia dla tego jawnego marnotrawienia środków publicznych. W założeniu pieniądze przekazywane przez państwo na działalność partii politycznych, mają służyć rozwojowi myśli prawnej, tworzeniu nowego prawa, idei politycznych. Na zachodzie wiele obozów politycznych utrzymuje swoje własne think tanki, w Polsce pieniądze wydaje się na goryli odgrywających teatrzyk przed tłuszczą. A to tyko jeden z aspektów rachityczności obecnego systemu publicznego wsparcia dla partii. Warto wspomnieć że inni również nie są święci.

Wydawanie publicznych pieniędzy nie zgodnie z interesem publicznym (ale zgodnie z prawem), to nie jedyna ciemna sprawa PiSu. Już od wielu lat ciągnie się za tą partią sprawa Fundacji Prasowej Solidarność. Lata temu na tej i innych, nie do końca jasnych sprawach i interesach Porozumienia Centrum, jego członków i spółek zależnych budował swój mit walki z układem  Andrzej Lepper. Ten sam, który zasiadał w rządzie Kaczyńskiego. jak widać władza jest cenniejsza niż słowa o uczciwości i sprawiedliwości. Osobiście nigdy nie wierzyłem w to co mówił Pan Lepper, co nie zmienia faktu że nie dotrzymał własnego słowa.

Jak widać, najgłośniejsze w kraju środowisko domagające się ścigana i ukarania winnych wszystkich przekrętów i aktów bezprawnego, a czasem tylko bezczelnego uwłaszczenia, środowisko Prawa i Sprawiedliwości samo wymaga rozliczenia z nie do końca jasnych z etycznego punktu widzenia decyzji i działań. Nie wszystko podbiega pod paragrafy, nie za wszystko (być może za nic) nie da się skazać. Ale jest coś takiego jak moralność, i ona nie pozwala dopuszczać się tego wszystkiego, czego dopuszczają się "prawi i sprawiedliwi". W ich wydaniu jest to podwójnie oburzające, gdyż domagają się od innych tego, czego sami nie wymagają od siebie. Łatwiej dostrzec drzazgę w oku rywala, niż belkę we własnym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz