niedziela, 27 listopada 2011

Intelektualne wygibasy

W sobotnim wydaniu Rzeczpospolitej w dodatku PlusMinus opublikowano artykuł Stefana Sękowskiego "Dwie strony jednej monety", który jest przykładem myślenia prowadzącego w ślepą uliczkę. Autor opisuje środowiska lewicowe i prawicowe w Niemczech, wyraźnie gloryfikując i preferując te drugie. Wypunktowuje przestępstwa popełniane prze faszystów i nacjonalistów niemieckich, i porównuje je z dokonaniami terrorystów z RAF. Wszystko to podsumowuje jednym zdaniem:
Brunatni terroryści w Niemczech nie zrobili niczego, czego wcześniej nie zrobiłaby skrajna lewica.
Poczułem się porażony. Wpierw opowiedziano mi o mordowaniu urzędników państwowych, pobiciach, napadach na banki i wielu innych przestępstwach i występkach lewaków, uzupełniono to danymi statystycznymi - z którymi nie będę polemizował, nie mam żadnej wiedzy na ten temat - a następnie w prostacki sposób usprawiedliwiono kilka morderstw na obcokrajowcach, zastrzelenie policjantki, obrabowanie kilku banków oraz nie wiadomo co jeszcze.

Jeżeli ruch narodowców, często przechodzący w jawny faszyzm jest tak nieszkodliwy, jak starają się nam usilnie udowodnić prawicowi publicyści i cała masa ich popleczników, to czemu zniżają się do poziomu zwykłych kryminalistów? Antife i inne skrajnie lewicowe organizacje obsmarowuje się bez żadnych wyrzutów sumienia, przeciwną stronę natomiast usprawiedliwia się za wszelką cenę. Jeżeli ktoś jest mądrzejszy, dojrzalszy i bardziej odpowiedzialny od swego antagonisty, bądź też za takiego się uważa, powinien wiedzieć co mu przystoi, kiedy powiedzieć "STOP!". Wtedy można bez żadnej moralnej dwulicowości wypominać błędy. W mniemaniu pana Sękowskiego skrajne prawicy to nie dotyczy, ba! powiem więcej, nie dotyczy to całej prawicy!

Ten artykuł odbieram jako kolejną nieudaną próbę odwrócenia uwagi od odpowiedzialności środowisk prawicowych za wydarzenia z 11 listopada. Próbę niskich lotów, chcąc wybielić własne gniazdo obnażono jego jałowość intelektualną i zaściankowość. Jeżeli chcemy kogoś pouczać nie róbmy tego samego,  są to szczyty hipokryzji. Zamiast bić się w piersi, próbują szukać na siłę wytłumaczenia, alibi. A najdziwniejszy jest fakt że próbują go znaleźć u Niemców, tych samych którymi bezpośrednio po zamieszkach w stolicy straszyli rodzimą opinię publiczną.
Zgodzę się tylko z jednym, przyzwolenie płynące z góry tylko zaostrza napiętą już sytuację, powoduje eskalację konfliktu, ośmiela obie strony do co raz ostrzejszych reakcji. Wątpliwej jakości argumenty autora, jak i skandaliczne przytoczone tu zdanie z publikacji, klasuje ten artykuł w zakładce "podżegacze".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz