środa, 2 listopada 2011

Polska zbrojna

Kiedyś na lekcjach Przysposobienia Obronnego maskę przeciw gazową zakładało się na czas, biegało się w niej, rzucano granatem oraz strzelało z kbks-u. Do dziś niewiele z tego pozostało. Po części z powodu zmian w programie nauczania, po części z powodu zmian prawnych. Aby szkoła mogła posiadać na własność broń w celach edukacyjnych musiała by posiadać specjalnie do tego przystosowaną szafę pancerną. W konsekwencji tysiące karabinków poszło na żyletki, a społeczeństwo straciło możliwość przynajmniej częściowego obycia się z bronią.
Aby posiadać w Polsce broń myśliwską trzeba spełniać inne warunki niż do posiadania broni sportowej, te są bardziej restrykcyjne. Nie wspominając już o pozwoleniu na broń do obrony osobistej, tu najtrudniej o uzyskanie pozwolenia. Za to łatwo jest je stracić, wystarczy drobna nieuwaga. Myśliwy posiadający broń palną badanie psychiatryczne przechodzi raz w życiu, przed uzyskaniem pozwolenia. Gdy już kupi sobie strzelbę może popaść w alkoholizm, narkomanię, mieć wypadek powodujący traumę, stracić pracę, popaść w depresję. Posiadając broń staje się śmiertelnym zagrożeniem dla reszty społeczeństwa, pod wpływem impulsu może chwycić za nią i strzelić do kogokolwiek. Natomiast pozostali posiadacze badania psychiatryczne przechodzą raz na 5 lat. Gdzie w tym sens? Utrzymywanie podwójnych standardów powoduje problemy w kontrolowaniu i nadzorowaniu, dzieli obywateli na lepszych i gorszych. Czyżby wpływ na ulgowe traktowanie myśliwych miało to że wielu z nich znajduję się, bądź blisko przyjaźni się z kręgami władzy? Prezydent Bronisław Komorowski nie ukrywa zamiłowania do polowań.
Dobroczynny wpływ myślistwa na ekosystem to bajka. Niegdyś myśliwi może i pomagali w selekcji słabych osobników, ale dziś, po ujawnieniu serii skandalicznych zachowań i praktyk racja ich bytu znaczne się zmniejszyła. Dziś cały etos myśliwski sprowadza się do spotkania zamożnych panów, postrzelana do dzikiej zwierzyny, zaganianej prosto pod lufy, a następnie odbyciu libacji. Żałosna parodia "dbania o stan środowiska naturalnego". Na szybkie zmiany prawne nie ma co liczyć. Po ostatniej nowelizacji do myśliwych trafi jeszcze więcej broni, przydatność której podczas polowania może być dyskusyjna. Najtrudniej odbiera się przywileje samemu sobie, co po przykładzie Prezydenta może być dowodem na przywileje jednej grupy społecznej względem innych.
Państwo nie powinno bać się uzbrojonego społeczeństwa, pod warunkiem że wszyscy posiadający broń obywatele są traktowani jednakowo, przejrzyście oraz  są wyedukowani w kierunku bezpiecznych zachowań w obecności broni. Nie tak jak dziś, gdy daje się dziecku do ręki atrapę pierwsze co robi to celuje do kolegi. Do strzelanin w szkołach nie dochodzi tylko dlatego że w kraju jest dość mało pistoletów i strzelb w domach. Za to wiatrówek jest pod dostatkiem, i to całkiem silnych. Dzięki temu przodujemy w statystykach z wypadków wiatrówek z dziećmi.. Jest też sporo broni "podziemnej", pozostałej po wojnie, nieujawnionej z powodów strachu przed sankcjami ze strony państwa (obecnego jak i komunistycznego), wartości sentymentalnej jak i kolekcjonerskiej (przykład -  emerytowany mieszkaniec Warszawy posiadający dziesiątki sztuk broni z czasów II wojny światowej). Nawet ostatnie częściowe złagodzenie przepisów nie spowoduje że pod strzechy trafi pokaźny arsenał, średnio w Europie na 100 mieszkańców przypada ponad 20 razy więcej sztuk broni niż w Polsce.
W szczelnej kontroli pomogą jasne, klarowne przepisy, z minimalną ilością, a najlepiej bez wyjątków. Nie muszą być restrykcyjne, ale też nie można, ot tak sobie wydawać pozwoleń społeczeństwu które zostało rozbrojone, pozbawione edukacji, szkolnej edukacji. Czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci. Jeżeli nastolatki będą wiedziały jak obchodzić się z bronią to nie trzeba będzie obawiać się że ją posiadają. Im więcej zaufania w relacjach Państwo-Obywatel, tym bliżej nam do dojrzałej, zdrowej demokracji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz