wtorek, 15 listopada 2011

Śmiech i kamienie

Osoby publiczne w naszym kraju upodobały sobie dziwny zwyczaj publicznego wygłaszania - ich zdaniem - śmiesznych żartów, bądź też nieukrywania rozbawienia w sytuacjach, w których większość osób nie dostrzega niczego śmiesznego. I tak byliśmy już raczeni dowcipami w stylu "Czy prostytutka może być zgwałcona?" (nieżyjący już Andrzej Lepper), "Z gejami dajmy sobie spokój, ale na lesbijki to bym sobie popatrzył (były poseł Węgrzyn cytował żart posła Andrzeja Czumy, swego czasu ministra sprawiedliwości, o czym rzadko kiedy się pamięta, pierwszy poniósł karę, drugi nie), a ostatnio cała sala plenarna pękała ze śmiechu po wygłoszeniu przez Roberta Biedronia słów "To jest chwyt poniżej pasa". Nie bez znaczenia był tu fakt że Pan Biedroń nie ukrywa swojej orientacji homoseksualnej.
Sam śmiech nie byłby jeszcze tak bardzo oburzający, ale już tłumaczenie tego zachowania jest żenujące. Pani Pitera mówiąc że ta konkretna osoba kojarzy jej się tylko z jednym, "z rozporkiem" (słowa Pani poseł), mówiła chyba to co jej ślina na język przyniosła, wygadywała banialuki nie pasujące zupełnie do powagi piastowanego przez nią urzędu. Niegdyś nieustraszona tropicielka korupcji, nepotyzmu i wszelkich nieprawidłowości, dziś sama sprowadza się do roli sejmowej komediantki z słabym poczuciem humoru. Można pokusić się o opinię że zapał do pracy oraz kompetencja, w przypadku polskich polityków, maleje wprost proporcjonalnie do wysokości stanowiska i płynących z tego tytułu apanaży.
Kolejnym niedojrzałym tłumaczeniem popisał się poseł Niesiołowski. Mianowicie stwierdził że rozbawienie, z którym nie krył się po wypowiedzi Pana Biedronia były spowodowane "jego obrzydliwym uśmieszkiem, którym prowokował" (nie dokładny cytat). Przywołam tu zdarzenie sprzed lat, gdy poseł Żelichowski stojąc na mównicy sejmowej użył sformułowania "Wysoka Izbo, nie po raz pierwszy staje mi...", przerwały mu śmiechy. Wątpliwe aby chodziło mu o pewną czynność organizmu, podobnie jak wątpliwe żeby Panu Biedroniowi chodziło o to o czym myśleli posłowie.
Pewna komercyjna telewizja zwróciła na zachowanie wybrańców narodu szczególną uwagę, i nie wiadomo jak długo jeszcze eksploatowała by ten temat gdyby nie pojawiło się coś lepszego - zamieszki "z okazji" 11 listopada. Od razu zadeklaruję - jestem lewakiem. Na placu Konstytucji rozrabiała hołota zaproszona (nie koniecznie oficjalnie) przez organizatorów Marszu Niepodległości, inicjatywy środowisk narodowo-radykalnych. Ludzie Ci nie odcięli się od zadymiarzy, którzy spowodowali spore straty materialne oraz doprowadzili do obrażeń ciała kilkudziesięciu osób, nie zrobili tego z jasnego powodu, w pewien sposób im na tym zależało. Organizacje lewicowe miały zamiar ów Marsz zablokować, a kibole i zamaskowani przestępcy mieli stanowić siłę przełamującą, mieli tłuc lewaków, jednak coś poszło nie tak i tłukli policję. Jeszcze tego samego dnia, jeden z zaproszonych do stacji TVPinfo ekspertów pokusił się o stwierdzenie że cie ludzie, którzy demolowali centrum warszawy, zrobili to ponieważ zostali sprowokowani przez organizatorów Kolorowej Niepodległej. Zapytam się czym zostali sprowokowani? Tym że chcą radosne święto spędzić inaczej niż narodowcy, wykrzykujący szowinistyczne, rasistowskie i ksenofobiczne hasła nie ponoszący z tego tytułu żadnych konsekwencji? Na szczęście dla tego Pana, opowiadanie bzdur w normalnych krajach jest karane tylko ostracyzmem.
Następnego dnia środowiska prawicowe rozpoczęły kłamliwą akcję propagandową mającą na celu odwrócenie uwagi od zajść podczas Marszu Niepodległości, a skierowanie jej na fakt aresztowania grupy kilkudziesięciu aktywistów niemieckiej Antify. Typowe odwracanie kota ogonem, granie na narodowych resentymentach, straszenie obcymi, tylko po to aby uzyskać chwilowe korzyści, aby skołować mało zorientowaną w szczegółach większość opinii publicznej, a dzięki temu rozegrać całą śmierdzącą i kompromitującą narodowo-prawicowe hasła sprawę na swoja korzyść. Jednym z głównych piewców tego "frontu straszenia Niemcem" jest europoseł Ryszard Czarnecki. Nie chcę odmawiać mu prawa do wypowiadania się w ważnych krajowych sprawach, ale powinien to czynić w sytuacjach gdy ma do powiedzenia coś poważnego. Zasiadając w europarlamencie pobiera wynagrodzenia rzędu 40 tys zł miesięcznie, a jednak przeciętny Polak może odnieść wrażenie że większość czasu spędza na krajowej scenie politycznej, europejska traktując tylko jako źródło ciężkiej gotówki.
Im dłużej państwo będzie tolerowało wybryki środowisk narodowych, tym częściej takie sytuacje będą się powtarzać. Nasz kraj został boleśnie doświadczony przez narodowościowe uprzedzania, obecna sytuacja na świecie nie ułatwia zażegnywanie narodowych resentymentów, niepewność i strach powoduje obronną rekcję w postaci odrzucania wszystkiego co obce. A przykład płynie z góry. Panowie i Panie na Wiejskiej, opanujcie swe wulgarne i prostackie zachowania, przyzwalanie na agresję, werbalną i jak i czynną, może w przyszłości obrócić się przeciwko wam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz