niedziela, 24 czerwca 2012

Makabra na T-shirtach

W pewnym mieście, nazywanym "Miastem Cudów nad Wisłą" pewna grupa ludzi wpadła na niesamowity pomysł. Zainicjowano sprzedaż koszulek upamiętniających Powstanie Warszawskie, zysk z akcji ma być przeznaczony na zakup zniczy, kwiatów i farb do graffiti, które pomysłodawcy chcą stworzyć. Pomysł godny pochwały i naśladowania gdyby nie fakt że na koszulce jako alegorię Powstania umieszczono wizerunek pomnika Małego Powstańca. Pomnik budzący wiele kontrowersji.

Zacznijmy od zeszłorocznej wypowiedzi Olgi Lipińskiej:
Pomnik Małego Powstańca to hańba. Co to jest? Przecież życie - ŻYCIE - jest najważniejsze
To prawda życie jest najważniejsze. Po części wtórował, a po części polemizował z Panią Lipińską Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego:
Ja też uważam, że Pomnik Małego Powstańca jest sytuacją przerażającą ... (...) Rzeczywiście ten pomnik jest hańbą, ale musimy pamiętać o tym, że jest to wynik ludobójczej totalitarnej polityki Niemiec hitlerowskich
Oczywiście można znaleźć znacznie więcej krytycznych komentarzy odnoszących się do wizerunku dziecka z bronią. Dlaczego więc organizatorzy akcji zdecydowali się umieścić go na koszulce? Dlaczego chcą aby stawał się on symbolem popkultury? Czy - na skutek zwrócenia uwagi na kontrowersyjność - zmienią wygląd koszulki? Mam taką nadzieję, niestety małą.

 Jeszcze jedną budzącą zastanowienie rzeczą jest napis umieszczony na tyle koszulki - "Radzymińscy patrioci". Patriotyzm to coś, co nosi się w środku, trzeba go czuć. Nikt nie ma monopolu na przyznawanie łatki "patriota". Nie lepszy byłby napis "Radzyminiacy"? Czy osoba, której nie stać na zakupienie  koszulki (40zł) nie ma prawa do bycia patriotą? Czy żeby czuć się patriotą trzeba mieć to dobitnie wypisane na "czole", aby nikt nie mógł w to wątpić? Czy aby nie jest to patriotyzm na pokaz, tak naprawdę będący fałszem, ładnie wyglądającą dekoracją? Nie rozumiem po co w nas tyle chęci do dzielenia, stygmatyzowania, szufladkowania. Nie możemy występować jako wspólnota, jako całość?

Wróćmy do Małego Powstańca. Posyłanie do walki dzieci jest klęską dorosłych, ich całkowitą porażką. Powinni je chronić a pozwalają im ginąć. Upamiętnienie dziecięcych ofiar wojny (te ginące z bronią w ręku były marginesem) jest naszym obowiązkiem, lecz zastosowanie tej koncepcji wizualnej jest powodem do wstydu, nie przynosi nam nic prócz hańby z powodu niepotrzebnej śmierci niewinnych istot w awanturze rozpętanej przez nieobliczalnie nieodpowiedzialnych dorosłych.

Sposoby upamiętniania PW budzą wiele głosów krytycznych. Muzeum Powstania nazywane jest "makabrycznym parkiem rozrywki". Trochę w tym prawdy, ale nic nie jest białe bądź czarne. Aby przyciągnąć widza, młodego widza na którym placówkom tego typu najbardziej zależy trzeba sprowadzić przekaz do pewnego rodzaju rozrywki. Nie może ona sprawiać czystej przyjemności, ale nie może być nudna, jednocześnie powinna utrwalać wiedzę na temat wydarzeń historycznych. 

Powstanie Warszawskie to kontrowersyjna karta polskiej historii. Zbrodnia na narodzie Polskim dokonana na nasze życzenie i częściowo naszymi rękami. Bo jak inaczej nazwać rozpętanie ulicznych walk w gęsto zabudowanym i zamieszkanym mieście? Olbrzymie straty materialne, kulturalne (niektóre zbiory i archiwa w praktyce przestały istnieć) a przede wszystkim straty ludzkie to jedyne co nam przyniosła "burza w szklance wody". Trzeba oddać sprawiedliwość bohaterom tamtych wydarzeń, w 1944 roku innego wyjścia jak stanąć do walki nie mieli. Lecz dziś, korzystając z przywileju chłodnej oceny historycznej musimy stwierdzić że PW było wielkim błędem i porażką. O ofiarach - przede wszystkim cywilne - należy pamiętać, czcić ich poświęcenie, ale nie stawiać ich za wzór. Najbardziej dla kraju przysługują się ci co żyją i pracują dla jego rozwoju, nie zaś ci co za niego giną. Dla najmłodszego pokolenia Powstanie Warszawskie powinno być przestrogą jak nie należy postępować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz