czwartek, 19 lipca 2012

Trupy na budowie

Wielki program infrastrukturalny polegający na budowie sieci autostrad i dróg ekspresowych miał przynieść Polsce skok cywilizacyjny, a  firmom budowlanym wielkie zyski. Jego ogłoszenie zbiegło się w czasie z międzynarodowym kryzysem gospodarczym, wielkie programy budowlane pomogły uratować nasz kraj przed groźbą recesji, miały też uratować firmy przed upadkiem. Stało się inaczej. Dominującym, w zasadzie wyłącznym kryterium decydującym o przyznaniu kontraktu było kryterium ceny. Im niższa, tym lepiej, koncerny budowlane przy jej wyliczaniu nie brały pod uwagę możliwości wzrostu cen materiałów budowlanych, a te po zniżce w początkowej fazie kryzysu w ostatnim czasie mocno poszybowały w górę. Zakładano że nawet strata przy kontrakcie budowlanym będzie mniejszym złem niż zastój, ponowne odtworzenie mocy przerobowych byłoby kosztowne, a wiadomo że z czasem sytuacja gospodarcza się poprawi i wróci bum budowlany, a wtedy będą zarabiać ci, którym udało się przetrwać na państwowych kontraktach. Wszystko to wzięło w łeb, budowlańcom nie udało się utrzymać płynności finansowej, państwowy inwestor - inaczej niż robi się w innych europejskich państwach - pełną odpowiedzialnością za wzrost cen obarczył wykonawców. Żądając jednocześnie jak najwyższej jakości i strasząc terminami, bo jak wiadomo wszystko budowaliśmy na Euro.

Twierdzenie że za wszystkie ogłoszone bankructwa - również za te co dopiero będą miały miejsce - winne jest państwo byłoby jawną niesprawiedliwością i płytkością osądu. Pierwszy wielki bankrut - DSS nie miał doświadczenia w budowie dróg, kolejny - PGB przeliczył się w zakupach, za ok. 0,5 mld kupił Rafako, firmę specjalizującą się w budowie bloków energetycznych w elektrowniach. Problemy pojawiły się też w Polimex-Mostostal. Wszystkie upadające wielkie firmy pociągają za sobą na dno podwykonawców, wkrótce bez pracy mogą się znaleźć dziesiątki tysięcy osób. Ratunkiem dla mniejszych kooperantów ma być obiecana przez ministra Sławomira Nowaka ustawa, pozwalająca zapłacić podwykonawcom za wykonane roboty z pominięciem konsorcjum będącym głównym wykonawcą. Wielu ekspertów uważa ze to może nie wystarczyć. Szansą dla bankrutów miałaby być publiczna pomoc w postaci częściowej nacjonalizacji, lub wykupienia przez państwo niektórych spółek zależnych. Jednak aby udzielić pomocy publicznej dla prywatnej firmy wymagana jest zgoda UOKiK oraz Brukseli, na którą trzeba czekać miesiącami. A pomoc potrzebna jest już teraz.

Na rozbudowę infrastruktury transportowej dostaliśmy 22,1 mld euro. Olbrzymią górę pieniędzy musieliśmy wydać jak najszybciej, urzędnicy nie mieli doświadczenia w zarządzaniu takimi kwotami, piętrzyły się problemy. Mimo to Polska stała się placem budowy, oraz cmentarzem firm budowlanych, które schodzą o własnych siłach, bądź też są wyrzucane z rozgrzebanych inwestycji. Kto je dokończy, skoro niemal wszyscy tracą na państwowych kontaktach? Szacunkowa  wartość strat sektora budowlanego to 6 mld zł. Kwota spora. Zagraniczni wykonawcy, posiadający większą pulę własnych środków finansowych, jak również bardziej opłacalne kontrakty w innych państwach mogą latami czekać na sądowe rozstrzygnięcia w sporach o waloryzację cen wykonanych robót. Dzieje się tak ponieważ GDDKiA, jak już wcześniej wspomniałem, jest całkiem głucha na wołania z placów budów o urealnienie cen i renegocjacje kontraktów. W przypadku przegranej przed sądem państwowy inwestor będzie musiał zapłacić należność wraz z odsetkami, spowoduje to wstrzymanie innych planowanych obecne a przewidzianych do realizację na najbliższe lata projektów. Jak zawsze zapłacimy my wszyscy. A to nie wszystko. 

W czarnym scenariuszu ( moja prywatna symulacja, poparta pojedynczymi już udowodnionymi przypadkami) firmy próbując uchronić się przed stratami obniżały jakość końcowego produktu, co prawda kontrakty przewidują gwarancję, ale czy na upadłej firmie można ją wyegzekwować? Raczej nie, więc za naprawy zapłacimy my. Idziemy dalej. Każda firma budowlana na realizację kontraktu potrzebuje kredytów, szacuje się że łącznie wynoszą one 24 mld zł. W przypadku rozprzestrzeniania się skali bankructw możliwe ze nawet co trzecią złotówkę trzeba będzie spisać na straty. Nie zabije to naszych banków, ale spowoduje spore straty, które będą musiały sobie w jakiś sposób odbić, najłatwiej na klientach. Może być jeszcze trudniej o kredyty (problem będzie dotyczył przedsiębiorców). Straty mogą ponieść również fundusze inwestycyjne, które skusiły się na akcje firm budowlanych. Już teraz giełdowe wyceny spółek spadły o kilkadziesiąt procent, w niektórych przypadkach nawet o ponad 70%! Cały ten ciąg może spowodować znaczne obniżenie koniunktury w Polskiej gospodarce, a nawet spowodować zapaść. Możliwe że prawdziwy kryzys dopiero przed nami.

Nasuwa się pytanie, dlaczego rząd dopuścił do takiej sytuacji? Politycy lubią przecinać wstęgi, chcieli pokazać że potrafią dopiąć swego (ekspresowe tempo budów w związku z Euro), że dbają o publiczne środki (brak waloryzacji cen kontraktów). Bali się tez krytyki ze strony opozycji. Odstąpienie od wyłączności  kryterium ceny i zastąpienia go doświadczeniem w podobnych projektach oraz zdolnościami kredytowymi spotkało by się z głosami o niegospodarne dysponowanie publicznymi pieniędzmi. Być może takie podejście mogło by uchronić nas przed obecną falą bankructw, potrzebą pośpiesznego wymyślania programów ratunkowych i problemem z niedokończonymi inwestycjami. 

W tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę na infantylność obecnej opozycji, najpierw krytykowała władze za zbyt wysoką wycenę inwestycji, by następnie płynnie i nie zauważalnie dla szarego wyborcy przejść do krytyki za zbyt niskie ceny. Trąci to hipokryzją i dziecinadą, niestety konstruktywna krytyka to pojęcia obce polskiej prawicy.

Program wielkich inwestycji w infrastrukturę drogowo-transportowa dobiega końca. Z następnego budżetu unijnego będzie finansowany inny - program energetyczny. Ciekawe tylko czy będzie komu budować nowe elektrownie i czy publiczny inwestor wyciągnie wnioski z obecnych problemów branży budowlanej i wprowadzi zmiany w procedurach przetargowych i przy wykonywaniu zamówionych prac.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz