środa, 4 lipca 2012

Ekologia a zdrowy rozum i pieniądze

Po przeczytaniu wywiadu z Adamem Wajrakiem (TUTAJ) czuję potrzebę do skomentowanie kilku rzeczy z którymi się nie zgadzam. Pierwsza sprawa to określenie ekoterroryzm.
- Przyznaje się pan do ekoterroryzmu?
- Przyznaję. Ciągle mówi się o ekoterrorystach, ale jakoś ich nie widać. (...) czy ktoś podłożył bombę pod siedzibą którejś z tych firm?
Otóż aby być terrorystą nie trzeba podkładać bomb. Terrorystom zależy na sianiu niepokoju, do tego wystarczy zapowiedz zamachu. Ludzie boją się wychodzić w okolice miejsc narażonych, władze dla zapewnianie spokoju są w stanie pójść na ustępstwa, byle chronić swych obywateli. Nikt nie ginie a jednak mamy do czynienia z terrorem. Wystarczy zasiać go w głowach. I tak postępują ekoterroryści. W dodatku stosuje się tutaj przedrostek eko w celu zaznaczenia że nie mamy do czynienia z krwawym aktem terroru a ze straszeniem skutkami faktycznego/domniemanego naruszenia lub zniszczenia ekosystemu. Ludzie oraz posądzane instytucje boją się i w ten sposób organizacje uzyskują założone cele.
- W Szczecinie stanęła budowa obwodnicy, bo podobno dwa tata temu widziano tam jednego gniewosza plamistego.
- (...) gdyby pod Szczecinem stała zabytkowa kapliczka, pałacyk lub było ciekawe stanowisko archeologiczne, to wstrzymanie budowy nie byłoby tak oburzające?
Pałacyk czy też stanowisko archeologiczne mają to do siebie że są, jak je ktoś odkryje to z dnia na dzień nie znikną, nie przeniosą się gdzieś dalej. Ze wspomnianym gniewoszem (rzadki wąż) jest z kolei tak że ktoś go kiedyś widział, nie wiadomo czy tam dalej jest. Skoro nie ma pewności to czemu wstrzymujemy budowę? Na sprawdzanie ekosystemu w poszukiwaniu rzadkich okazów flory i fauny było wystarczająco sporo czasu w czasie projektowania inwestycji, argument że ktoś coś widział nie może być powodem do opóźniania ważnych inwestycji infrastrukturalnych.

W tym miejscu chciałbym przytoczyć inną sprawę blokady budowy jednego z elementów kompleksowej obwodnicy Warszawy. W basenie strażackim, a więc sztucznie wytworzonym zbiorniku wodnym pojawił się rzadki gatunek ryby - strzebla błotna (cały artykuł TUTAJ). Ktoś musiał ją tam wpuścić, sprawcy oczywiście nie ma. Nasuwa się wniosek, skoro udało się tej rybie zadomowić z pierwszym lepszym zbiorniku, to czy nie można jej przenieść w inne nie kolidujące z drogą miejsce? Do ekologów, i popierających ich mieszkańców (nie chcą ruchliwej drogi w sąsiedztwie domów - ryba to tylko pretekst) najwyraźniej to nie dociera.

I ostatnia sprawa do której chciałbym wtrącić swoje 5 groszy.
- I nigdy nie słyszał pan o przypadku wyłudzania datków na organizację ekologiczną w zamian za zaprzestanie protestów?
- Oczywiście że słyszałem. To marginalne zjawisko. (...) Ten kij ma dwa końce, drugi to inwestorzy, którzy mają coś za pazurami i starają się to przykryć forsą, płacąc tym, co ich przyłapali.
Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę z przewlekłości postępowań sądowych, a najlepiej wiedzą to inwestorzy. Zablokowanie budowy do czasu wyjaśnienia sprawy może trwać miesiącami, a może nawet i latami - w Polsce wszystko jest możliwe. Przestój w budowie wiąże się z wymiernymi stratami finansowymi. Niejednokrotnie inwestorom  - nawet w przypadku posiadania rzetelnej ekspertyzy środowiskowej - znaczne bardziej opłaca się zapłacić w zamian z spokój, niż czekać na obronienie swoich racji w sądzie. Wątpię aby ludzie biznesu byli aż tak wspaniałomyślni aby tracić pieniądze z powodu czyjejś chciwości czy pospolitego pieniactwa.

Poza tym chciałbym zaznaczyć że organizacje ekologiczne są ważne i potrzebne. Działają prężnie patrząc władzy na ręce, ale warto też przyjrzeć się ich działalności i nie traktować ich jako źródła jedynej mądrości. Prowadzi to do zgubnego przekonania o własnej nieomylności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz